poniedziałek, 31 marca 2014

Peter V. Brett "Malowany Człowiek, ks. II"

Tytuł: Malowany człowiek, księga II
Autor: Peter V. Brett
Wydawnictwo: Fabryka Słów, Lublin 2011
Przekład: Marcin Mortka
Strony: 313


Każdej nocy ludzie przeżywają koszmar. Gdy tylko dzień ustępuje na świecie materializują się demony. Spotkać można otchłańca ognia, wichru, skał. jeden jest bardziej niebezpieczny od drugiego, ale każdy równie żarłoczny. Jedyną ochrona przed potworami są runy, które niestety czasami zawodzą... Arlen, Leesha i Rojer to już dorośli ludzie. Każdy z nich posiada umiejętności, dzięki którym znajdują w sobie siłę, aby wypowiedzieć wojnę  Otchłańcom. Ich drogi niespodziewanie się krzyżują.

Musze przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem talentu autora. Książka wciągnęła mnie tak mocno, że straciłam kompletnie poczucie czasu przy lekturze, z resztą tak jak i przy pierwszej księdze. Główni bohaterzy są już dorosłymi ludźmi. Arlen ciągle pragnie walczyć z Otchłańcami, Leesha przebywa na nauce w Angiers, a Rojer wędruje po wioskach wygrywając melodie na swoich skrzypkach.

Akcja ciągle brnie do przodu. W zasadzie w całej objętości książki znalazłoby się tylko kilka fragmentów, które były jak dla mnie niepotrzebne. Poza tym czyta się ją bardzo, ale to bardzo szybko.

Jeśli chodzi zaś o minusy książki, to bardzo denerwowało mnie przedstawienie przez autora mężczyzn, którzy kręcili się wokół Leeshy. Nie wiem, może ja się nie znam, ale nie mam każdego mężczyzny za niewyżytego lubieżnika...  a tak właśnie autor ich przedstawił. Był to także jeden z najważniejszych tematów w jej życiu: ona chroni swego wianka, a każdy chce, by go w końcu komuś oddała... Naprawdę irytujące.

Polecam ta książkę każdemu fanowi fantastyki. Myślę, że ciężko się nudzić przy tej serii. Ja zabrałam się za kolejny tom Cyklu Demonicznego, a mianowicie za Pustynną Włócznię.

OCENA: 5/6

piątek, 28 marca 2014

Carola Dunn "Tajemnica Ogrodu Zimowego"

Seria: Kryminalne Przypadki Daisy D.
Tytuł: Tajemnica Ogrodu Zimowego
Autor: Carola Dunn
Wydawnictwo: Edipresse Polska SA, Warszawa 2013 (pierwsze wydanie 1995 r.)
Przekład: Agnieszka Jagodzińska
Strony: 319

Daisy pisze kolejny artykuł. Tym razem trafia do Chesire, do rezydencji Occles Hall. Gospodyni nie przyjmuje jej z otwartymi ramionami, a wręcz przeciwnie. Traktuje ją jak wroga numer jeden. Podczas fotografowania ogrodu zimowego ogrodnik zauważa zwiędłe kwity. Gdy przekopano rabatki odnaleziono zwłoki młodej dziewczyny. Kto chciał jej śmierci? Daisy postanawia rozwiązać ta zagadkę.

Nie było mnie tu już tydzień! Niestety, nie miałam weny na pisanie... Dziś jednak wracam pełna nowych sił i pomysłów. A dlaczego sięgnęłam po drugi tom przygód panny Dalrymple skoro pierwszy mnie nie urzekł? Ano, bo potrzebowałam czegoś niewymagającego, co oczywiście otrzymałam. Więc do rzeczy.

Daisy ma niebywały talent do znajdowania martwych ciał. Ewentualnie to po prostu nieboszczycy lubią ją, bo któż by miał tyle szczęścia, by w tak krótkim czasie być na miejscu zdarzeń dwóch morderstw? Na szczęście nie ja. Jednak gdyby nie to, nie otrzymalibyśmy takiej przyjemnej lektury jak ta książka.Muszę szczerze przyznać, ze tą cześć czytało mi się o wiele lepiej niż pierwszą. 

Nie wszyscy byli przychylni Daisy, tak jak to miało miejsce  w poprzednim tomie, co tylko nadawało smaczku całej historii. Dodatkowo dostaliśmy tutaj bardzo ciekawe postacie. Chociażby pani domu lady Valeria, która miała tak despotyczny charakter, że wszyscy schodzili jej z drogi, a dzieci i nawet mąż bali się sprzeciwić, bądź też Sebastian, przystojny syn lady Valerii, który ma swoje tajemnice, a ciągle żyje pod kloszem matki.

Co do fabuły, nie była może jakaś wyjątkowa. Zwykła historia kryminalna z wieloma przewidywalnymi wątkami, jednak tak spleciona, że do końca trzyma w napięciu. Nie jesteśmy bowiem pewni, czy nasze domysły są prawidłowe. Samo rozwiązanie było trochę smutne, ale według mnie trzymające się kupy. Oczywiście w książce nie zabrakło także panów Phillipa Petrie oraz niezawodnego inspektora Scotland Yardu, Aleca Fletcher.

Powieść ta zdecydowanie jest lepsza od swej poprzedniczki, chociaż historia kryminalna nie jest skomplikowana. Idealnie więc nadaje się na wieczór, po meczącym dniu, jako odskocznia. Ja skończyłam ją w dwa dni, niemal ją pochłaniając.

OCENA: 4/5


piątek, 21 marca 2014

Nie przeczytam

Moja lista ulubionych autorów oraz książek jest całkiem pokaźna. Gdyby ktoś kazał mi od razu wymienić wszystkie, trwało by to chyba całą wieczność. Są jednak tez takie, których nie jestem w stanie przeczytać, które po kilku stronach odkładam z irytacja, bądź ziewam jak głupia podczas lektury. 



Terry Pratchet.To właśnie on natchnął mnie do napisania tego postu. Tak, wiem, że jest mnóstwo fanów twórczości autora i nie umniejszam jego talentu, po prostu do jego książek podchodziłam już kilkukrotnie i za każdym razem niedoczytane lądowały na półce. Wczoraj właśnie zrobiłam to po raz kolejny z książką Straż! Straż!
Mam nadzieję, że nie narażę się fanom serii za umieszczenie tutaj tej książki. Gra o Tron, bo o niej tutaj mowa, nie zdobyła ani trochę mojego serca. Doczytałam do połowy męcząc się przy tym okrutnie. Wszystkie wydarzenia ciągły się w nieskończoność, a uśmiercanie wszystkich po kolei przeważyło szalę.
Romansidła pani Danielle Steel, które są przesycone naiwnością i nieżyciowym zachowaniem. Główne bohaterki wydawały mi się takie same, a do tego autorka, w moim odczuciu, po prostu  powielała schemat. Przeczytałam jej dwie książki z takimi samymi odczuciami- to nie dla mnie.
Seria książek Wybranka Bogów. To była najgorsza ksiązka, jaką w życiu przeczytałam. Pisana na kolanie. Przewidywalna do cna. Po kontynuacje na pewno nigdy nie sięgnę.

A Wy? Czy macie książki, bądź autorów, po których nigdy nie sięgniecie?

poniedziałek, 17 marca 2014

Graham Masterton "Sfinks"


Tytuł: Sfinks
Autor: Graham Masterton
Wydawnictwo: Amber, Warszawa 1992
Strony: 224
Przekład: Cezary Ostrowski

Gene Keiller, młody dyplomata na przyjęciu poznaje pociągająca Lorie Semple. Staje się ona jego obsesją, czymś, co chce za wszelką cenę zdobyć. Tajemnicza kobieta opiera się jednak jego zalotom, tłumacząc się, że ciąży nad nią jakieś fatum. Niezrażony Gene osiąga jeden swój cel, a tajemnica skrywana przez młoda kobietę okazuje się niezwykle przerażająca. Nie wie, że w kobiecie czai się bestia.

Masterton, jak już niejednokrotnie wspominałam, zawsze ma wyjątkowe miejsce w mojej biblioteczce. Przeczytałam wiele z jego książek, m. in. "Dziecko ciemności", czy "Wizerunek zła". Jedne mi się podobają, drugie natomiast są  kiepskie. Jak było ze "Sfinksem"?

Zacznę może od tego, że główny bohater był dla mnie trochę psychopatą. Jaki mężczyzna na siłę nachodzi kobietę, nagabuje ją, próbuje znaleźć jej miejsce pracy, mimo iż wielokrotnie odmawiała? No cóż, według mnie chyba tylko taki, który ma coś nie tak z głową. Nie polubiłam go ani trochę, bo poza tym dziwacznym zachowaniem był po prostu nijaki. 

Fabuła jest nawet ciekawa. Lubię książki, które wiążą się ze Starożytnym Egiptem. No, ale... nie potrafiłam się kompletnie wczuć w klimat tej książki. Zapewne dlatego, bo go nie było. Ten horror bardzo różnił się od poprzednich, które czytałam. Był taki... "niemastertonowy". Ma tylko 224 strony i przez każdą kolejną miałam wrażenie, że stoję gdzieś obok. Jakbym oglądała bardzo kiepski film.

Zakończenie przewidywalne do cna, nie wbija w fotel i nie zachwyca. Gdybym dopiero zaczynała przygodę z tym autorem, na pewno poprzestałabym na tej pozycji. Całe szczęście, że znam już potencjał Mastertona i wiem, że zdarza mu się napisać coś dobrego, więc na pewo jeszcze przeczytam niejedno. Nie polecam tej książki na pierwsze spotkanie z Mastertonem.

OCENA: 2/6

Książka przeczytana w ramach wyzwania:

piątek, 14 marca 2014

Paullina Simons "Jeździec Miedziany"

Tytuł: Jeździec Miedziany
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat książki, Warszawa 2011
Przekład: Jan Kraśko
Strony: 717

22 czerwca 1941 roku, Niemcy atakują Związek Radziecki. Na plecach ciągle czuć oddech śmierci, strach, głód... a w tym wszystkim ona, siedemnastoletnia Tatiana Mietanowa i on, oficer, Aleksander Biełow. Uczucie, które ich łączy jest silniejsze niż cokolwiek innego na świecie. Muszą walczyć o miłość i o siebie, bo z każdej strony napotykają przeciwności losu.

Nie raz wspominałam, że nie lubię romansideł. Teraz jednak dochodzę do wniosku, że zraziłam się do nich przez książki Danielle Steel, które po prostu mnie drażnią swoją treścią. Powieść Paulliny Simons przeniosła mnie jednak w zupełnie inny świat. Świat, w którym opowiedziana jest historia przepiękniej miłości.

„Dzieli nas tyle przeszkód i kiedy zaciskamy zęby, kiedy próbujemy w sobą zerwać, żeby się jakoś pozbierać, znowu interweniuje los: z nieba sypią się cegły, a ja wygrzebuję cię spod nich ranną, lecz żywą. Czy to też przypadek?”

Po lekturze kłębi się we mnie tyle emocji, że nawet nie wiem w jaki sposób je tutaj przenieść. Spróbuję więc od początku. Tania to trzpiotka, młode i naiwne dziewczę, które zawsze myśli o innych, ale nigdy o sobie. Aleksander jest poważnym mężczyzną, oficerem Wojsk Radzieckich, a do tego bardzo skrytym. Los chciał, że tego 22 czerwca 1941 roku spotykają się w tak zwykłym miejscu, bo na przystanku. Od razu między nimi iskrzy.

„Kiedy spacerowali, kiedy byli razem, oddychała jego oddechem, dlatego ilekroć się rozstawali, w jej płucach pozostawała bolesna pustka, pustka niemal fizyczna.” 

Nie wszystko jednak jest takie piękne. Dlaczego? Tego zdradzić już nie chcę, ponieważ musiałabym opisać chyba pół książki. Bardzo polubiłam głównych bohaterów, chociaż Tania irytowała mnie swoją lekkomyślnością. Wyrównywało się to jednak, gdyż była przy tym bardzo waleczna i odważna. Aleksander jak dla mnie czasami zachowywał się zbyt agresywnie. Rodzina Tani kompletnie nie przypadła mi do gustu. Był jeszcze Dimitrij... ale on to zupełnie inna bajka.

Autorka ukazuje nam życie ludzkie w Związku Radzieckim. Trzeba się pilnować na każdym kroku, uważać, co się mówi, bo sąsiedzi w każdej chwili mogą "nakablować". Życie to ciągła walka o rodzinę, miłość, o człowieczeństwo. Zawsze są ludzie, którzy będą chcieli dla nas źle, by im było lepiej.

Książka napisana jest bardzo prostym językiem, tak prostym, że aż dziwne, że potrafi poruszyć najgłębszą strunę człowieka. Przyznaję się bez bicia, wylałam przy niej potoki łez i zużyłam chyba całą paczkę chusteczek, a nocami nie mogłam spać, gdyż tak we mnie grały emocje. Polecam tą książkę każdemu. Ja sama na początku twierdziłam, że mi się nie spodoba, jednak zmieniłam zdanie.


OCENA: 6/6

poniedziałek, 10 marca 2014

Linda Howard "Mroczny Welon"

Tytuł: Mroczny Welon
Autor: Linda Howard
Wydawnictwo: G+J Gruner + Jahr, 2012
Przekład: Wojciech Usakiewicz
Strony: 344

Jaclyn Wilde jest organizatorką ślubów. Jej terminarz jest bardzo napięty, ale dodatkowymi atrakcjami obdarowuje ją panna młoda z piekła rodem, Carrie Edwards. Ma wymagania nie do spełnienia, czym doprowadza do szału wszystkich. Od florysty, po krawcową. Na domiar wszystkiego kobieta poznaje policjanta Erica Wildera. Dd razu między nimi iskrzy, więc ne trzeba było długo czekać, aby wylądowali w łóżku. Jak to w życiu bywa, nic nie układa się po myśli Jaclyn, gdyż Carrie zostaje zamordowana, podejrzanymi są wszyscy, łącznie z główna bohaterką, a sprawę prowadzi nie kto inny, jak Eric Wilder...

"Panna Edwards miała niespotykana umiejętność zaczarowywania czasu. Minuta w jej obecności wydawała się godziną, a godzina wiecznością"

Pomieszanie romansu z kryminałem? Czemu nie! Po przeczytaniu opisu niemal przyklasnęłam w dłonie. To na pewno coś dla mnie, pomyślałam. Czy jednak się nie rozczarowałam? Może troszeczkę, ale po kolei.

W książce znajdziemy ogromne pokłady dobrego humoru. Nawet sam sposób morderstwa jest... nie mogę powiedzieć zabawny, ale na pewno autorka musiała się uśmiechać pod nosem, gdy to wymyśliła. Do tego nazwiska głównych bohaterów: Wilde i Wilder. Język, którym się posługiwała był lekki i przyjemny. Dzięki temu książkę przeczytałam jednym tchem.

Pomysł na fabułę, moim zdaniem świetny, ale niestety pani Howard nie dała nam zbytnio pola do popisu dla naszego umysłu. Już w połowie książki możemy przewidzieć, jak się wszystko skończy. Autorka skupiła się głównie na wątku romansowym. Nie powiem, żeby to było złe, ale ciągłe powtarzanie, jak to Jaclyn nie twardnieją sutki, bądź, jak Eric nie mysli o niczym innym, niż...

Cóż można by rzec o bohaterach. Na pewno mają ciekawe osobowości. Jaclyn jest zamknięta w sobie, nieufna i zdystansowana. Eric uparcie dąży do celu, nie zniechęca się. Nie mogłam jednak znieść nieuzasadnionych pretensji tej kobiety do policjanta. W pewnych momentach zachowywała się jak mała, rozkapryszona dziewczynka.

Podsumowując, książkę polecam z czystym sumieniem na wieczór po męczącym dniu. Jest to wspaniały odstresowywacz, przy którym niejednokrotnie na ustach zagości uśmiech. 

OCENA: 4/6 

środa, 5 marca 2014

Mike Wilks "Wizjokrąg"

Tytuł: Wizjokrąg
Autor: Mike Wilks
Wydawnictwo: Egmont, Warszawa 2009
Przekład: Maciejka Mazan
Strony: 423

A gdyby tak można było wejść do obrazu? Nie każdy o tym wie, ale w ich wnętrzu roztacza się piękny, wspaniały świat Wizjokręgu. Młody chłopak, Mel z malej wioski Kop, obdarzony jest ogromnym talentem malarskim. Ma szansę za darmo uczyć się u mistrza Amrosiusa Blika. Jest to wspaniałe wyróżnienie. Po przybyciu do szkoły okazuje się jednak, że nie wszyscy sa mu przychylni, ale mimo to poznaje dwoje przyjaciół: Sojkę i Ludo. Czeka go ponadto spotkanie z Piąta Tajemnicą, terrorystyczna organizacją, aby się przed nimi uchronić ucieka w tajemnicze ścieżki Wizjokregu...

Są takie książki, które czyta się z zapartym tchem, są też takie, które mamy ochotę odłożyć po pierwszych kilku stronach. Wizjokrąg należy do tej grupy pomiędzy. Powieść tą zdobyłam w ramach wymiany na lubimyczytać.pl.

Czytając opis byłam ciekawa tej historii. Wejść do świata w obrazie? Super! Też bym tak chciała. Przyznam się szczerze, że nie przepadam za książkami młodzieżowymi. Są pisane innym językiem, tak, aby zainteresować młodszych czytelników. Po co o tym wspominam? A no, dlatego, ponieważ Wizjokrąg w swej prostocie zdecydowanie jest książką skierowaną w stronę bardzo młodych osób.

Fabuła jest ciekawa, naprawdę podoba mi się pomysł z wchodzeniem do obrazu, do tego świat, w którym trzeba płacić za Przyjemności, autor zdecydowanie się tutaj popisał. Na tym kończę jednak swój zachwyt. Akcja jest wartka, ciągle się coś dzieje, ale to wcale nie jest plus. W pewnym momencie staje się to po prostu nudne. Mam bardzo bujną wyobraźnię, lecz w tym przypadku nie umiałam zobaczyć w myślach tego wszystkiego. W pewnym momencie nawet nie pamiętałam, co czytałam stronę temu i musiałam do tego wrócić. Język, jakim posługuje się autor jest prosty i przyjemny dla oka.

Głównie bohaterzy są od siebie troszkę różni. Sojka jest odważną dziewczynką, Mel pełen pomysłów, energiczny, za to Ludo... jego polubiłam najmniej. Uważam, że jest tchórzem i egoistą. Ponadto mamy tutaj antagonistów, Arcyrządcę i Niemotę, chociaż moim zdaniem, w większości wtopili się w tło. Reszta postaci nie została tak dobrze nakreślona, a szkoda.

Uważam, że książka ma potencjał, jednak wydaje mi się, że zostanie bardziej doceniony przez młodszych odbiorców. Niestety, moje dziecięce patrzenie na świat zatraciło się bezpowrotnie i chyba nie jestem w stanie docenić tej pozycji. Jest to pierwszy tom WizjoTrylogii, ale po następne części raczej nie sięgnę.


OCENA: 3/5


Książka przeczytana w ramach wyzwań:

wtorek, 4 marca 2014

Kącik gracza: Oczekiwane premiery

Nie samym czytaniem człowiek żyje. Poza tą miłością, mam jeszcze inną, a mianowicie lubię od czasu do czasu pograć sobie w gry. Nie mam wielu ulubionych tytułów, głównie te z gatunku cRPG, ale mimo to postanowiłam Wam je przedstawić. Dziś chciałam się podzielić grami, na których premierę niecierpliwie czekam.

Dragon Age: Inkwizycja



W trzeciej części Dragon Age'a wcielimy się w postać Inkwizytora. Konflikt między Templariuszami i Magami przybiera na sile, a całe Thedas jest na skraju wojny. Przyszłość świata zależy tylko od nas.  Grałam w dwie poprzednie części i przyznam się szczerze, że zakochałam się w nich od pierwszego załączenia. Chociaż "dwójka" mnie poniekąd rozczarowała i tak mam nadzieję, że z Inkwizycji coś będzie. 
Premiera zapowiedziana jest na jesień tego roku. 

Pillars of Eternity


Klasyczny cRPG, czy trzeba dodawać coś więcej? Jeśli ta gra będzie chociażby w połowie tak świetna, na Baldur's Gate, to ja ją biorę w ciemno.
Premiera zapowiedziana jest na drugą połowę roku.

A czy Wy czekacie na jakąś grę?

niedziela, 2 marca 2014

Jordan Belfort- "Wilk z Wall Street"



Tytuł: Wilk z Wall Street
Autor: Jordan Belfort
Wydawnictwo: Świat Książki, Warszawa 2014
Przekład: Jan Kraśko
Strony: 511


Jordan Belfort (ur. 1962) -  w latach 90 XX wieku był jednym z najbardziej poważanych finansistów z Wall Street. Został oskarżony o liczne przestępstwa gospodarcze, które doprowadziły inwestorów do strat w wysokości 200 milionów dolarów. Urodzony w żydowskiej rodzinie. Zrobił oszałamiającą karierę jako współwłaściciel firmy brokerskiej Stratton Oukmonnt. Za dnia zarabiał tysiące dolarów, by nocą wydawać je na narkotyki, seks i zagraniczne podróże.
- Informacja z okładki



"Panowie wszechświata byli zbyt zajęci chlaniem wódy, whisky, dżinu i burbona tudzież wciąganiem  łykaniem wszelkich niebezpiecznych dragów, jakie tylko mogli zakupić za zawartość swego monstrualnie napęczniałego portfela."


Większość z Was na pewno widziała film. Ja także. Szczerze mówiąc, w trakcie seansu pomyślałam sobie, że reżyser i scenarzysta są chyba chorzy, albo mają jakiejś zboczenia, dewiacje, czy coś w tym rodzaju. W końcu kto tak żyje?! Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Z kina wyszłam zniesmaczona. Zaczęłam się głośno żalić koleżance, a wtedy ona mi przerwała mówiąc, że nie jest to fikcja i Jordan Belfort jest postacią z krwi i kości. Zmieniłam wtedy nastawienie do tego filmu. Zaczęłam więc grzebać w internecie i znalazłam. Dowiedziałam się nawet, że Wilk z Wall Street napisał książkę. Chciałam się przekonać, jak to wyglądało naprawdę.

Co mogę o niej powiedzieć? Jest napisana prostym, przystępnym językiem. 511 stron przemknęło przez moje oczy niczym burza, a emocje, jakie wywołała były... różne. Przez zniesmaczenie, po podziw, zdziwienie. Przez chwilę myślałam nawet o tym, by zaliczyć ją do kategorii fantastyka, bo to co się tam wyprawiało było dla mnie nie do ogarnięcia. Autor wymieniał takie kwoty pieniędzy, że robiło mi się słabo, dla niego miliony dolarów były niczym papier toaletowy. W końcu kto bogatemu zabroni? Były jednak fragmenty ( a nawet dość sporo), w których zanosiłam się śmiechem.

Autor opisuje swoje uzależnienie od seksu, narkotyków (tak, tak, łykanie kilkunastu "cytrynek" dziennie to była norma), adrenaliny, ale przede wszystkim od władzy.

"Władza odurzała jak wino. Trudno było jej się oprzeć"

Przez kolejne strony książki wchodzimy do jego głowy. Poznajemy historię z jego punktu widzenia, opisuje nam swoje myśli, lęki, ale robi to w bardzo satyryczny sposób. W pewnych momentach trudno mi było uwierzyć, że jest to dorosły mężczyzna, ojciec dwójki dzieci. Część też dzieliłam przez dwa. W końcu ktoś, kto tyle ćpa, niekoniecznie wszystko pamięta, albo pamięta w sposób zniekształcony.

W filmie dominowały narkotyki i seks. Nie rozumiałam do końca o co chodziło z tym, że FBI ściga głównego bohatera, bo nie zostało to, moim skromnym zdaniem, dobrze wytłumaczone. Z książką mamy zupełnie inną sprawę. Pan Belfort, prócz opisywania haju narkotykowego, skupia się na oszustwach, które robił i dokładnie je tłumaczy, tak, ze laik taki jak ja może to zrozumieć. Dzięki temu wszystko ułożyło się w jedną całość.

Po drugie, wiele rzeczy z tego filmu nijak się ma do książki. Wiadomo, że muszą trochę pozmieniać, by przyciągnąć większe rzesze do kina, ale mnie się ten zabieg nie podobał. Na rzecz nagich biustów pominęli bądź zmienili wiele istotnych szczegółów.

Jeśli jeszcze nie oglądaliście filmu to polecam najpierw przeczytać książkę, a ekranizacje potraktować jako uzupełnienie.



OCENA: 5/6

Ksiązka przeczytana w ramach wyzwania;

sobota, 1 marca 2014

Podsumowanie lutego

 

Luty minął mi z zadziwiająca prędkością. Czuję się tak, jakbym zamknęła oczy, otworzyła, a tu bach! już marzec. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem zadowolona z tego, że praktycznie nie było zimy. Jedynym minusem jest to, że w moich okolicach panuje jakiś wirus i nie mogę doleczyć się już od ponad miesiąca. Czasu na czytanie nie miałam za wiele, ale nadrabiałam to innymi postami. Za to obiecuję sobie (i Wam!), że poprawię się w marcu.
Mój wynik lutowy jest mało imponujący (jestem sama na siebie za to zła!):

Przeczytane książki: 3


Liczba stron: 993 (co za wstyd!)
Liczba postów: 7
Obserwatorów: 53, przybyło Was 10 (za co bardzo Wam dziękuję:)
Najciekawsza książka: Splątane sieci
Najgorsza książka: Cherem



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...