piątek, 22 sierpnia 2014

S. A. Swann - Wilczy Amulet

Tytuł: Wilczy Amulet
Autor: S. A. Swann
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, Warszawa 2011
Przekład: Marek Pawelec
Strony: 384


Wilczy Amulet to drugi tom serii o wilkołakach. Pierwszy, Wilczy Miot, był książka dobrą, przy której spędziłam miło czas. Zawarta w niej historia mnie urzekła i zostawiła w lekkiej konsternacji, zamyśleniu i rozważaniach na temat natury ludzkiej. Wilczy Amulet to powieść o wiele lepsza, czego nigdy nie spodziewam się po kontynuacji.

Od wydarzeń w Wilczym Miocie minęło już sto lat. Zakon jednak nadal walczy z demonami, pomiotami samego szatana. Oddelegowana jest do tego specjalna grupa łowców: wolfjegrzy. Trafiają na ziemię Polski, gdzie grasuje potężny stwór, zabijający na swojej drodze wszystkich przeciwników. Osłabieni przez atakującego wilka zmuszeni są skorzystać z gościny w polskim grodzie, jednak ani na chwilę nie zaprzestali planów zabicia swego największego wroga...

Cóż tu rzec na temat tej powieści. Jest akcja? Jest. Jest tajemnica? Jest. Jest miłość? Jak najbardziej. Wszystko to tworzy mieszaninę niemalże wybuchową, ale w tym pozytywnym znaczeniu tego słowa. Główną bohaterką jest tutaj Maria, służąca w grodzie Narew. To jej przypada zaszczyt zajęcia się najbardziej rannym rycerzem, Josephem. To ona poznaje bestię, Dairena.

Fabuła jest świetna, dopracowana w każdym szczególe. Podoba mi się to, że pomalutku możemy odkrywać elementy układanki, a każda strona trzyma w napięciu. Autor idealnie wyważył opisy emocji, uczuć, przyrody i akcji. Serwuje nam to w równych proporcjach, przez co nie czułam przesytu. Poza tym autor nie nastawiał nas na żadną stronę. Z chłodnym dystansem opisywał wszystko, Polaków, Niemców i wilkołaki. Chyba nie potrafię do końca orzec, która ze stron była tak naprawdę zła.

Nie lubicie trójkątów miłosnych? Cóż, ja mam do nich stosunek ambiwalentny, a to głównie dzięki serii Wodospady Cienia. W tej powieści jednak trójkąt jest tak nietypowy, że pochłonął mnie bez reszty. Do samego końca nie wiedziałam, jak cała sytuacja się potoczy, jak to się rozwinie. Nie ma tu cukru, przesytu słodkości, za to jest gorycz i ból, skrajne emocje, które oddziałują na czytelnika. Czułam się tak, jakbym wraz z Marią przeżywała to wszystko.

Styl autora jest przyjemny. Nie jest lekki i nie jest też ciężki. Sprawia, że z przyjemnością pochłania się każdą kolejna stronę. Moim zdaniem jest to świetny kawałek literatury fantasy. Co do odniesień do poprzedniej części, jest tu ich niewiele, także spokojnie można po nią sięgnąć, nie znając Wilczego Miotu

Jest jednak jedna rzecz, bez której książka byłaby o niebo lepsza O czym mowa? O błędach, moi drodzy. Wyłapałam ich o wiele za dużo, aż kuły w oczy. Nie odebrało mi to przyjemności z lektury, ale denerwuje mnie taka niedbałość o szczegóły.

22 komentarze:

  1. Zgadzam się, ta część była lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze chciałam przeczytać te ksiązki, bo bardzo podobały mi się okładki. Moje klimaty. Po twojej recenzji z pewnością się skuszę :)

    Zapraszam do mnie:
    www.nalogowy-ksiazkoholik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za wątkami o miłosci, a tym bardizej o trójkątach miłosnych. To skutecznie odstrasza mnie od pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecę tę książkę mojemu kuzynowi, on uwielbia wszelkie historie o wilkołakach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przepadam za tego typu historiami, ale przede wszystkim za błędami. Więc na pewno będę omijał.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak już pisałam wcześniej, z przyjemnością po nią sięgnę :D Ale błędy? Nienawidzę tego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także. Jestem zdziwiona, że wydawnictwa pozwalają sobie na wydawanie książek z tyloma błędami...

      Usuń
  7. Fantasy uwielbiam. Wilkołaki mi nie przeszkadzają :) Myślę, że na pewno przeczytam tę serię :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam tej serii, ale o wilkołakach lubię czytać, więc chętnie się zapoznam z pierwszym tomem, a potem ewentualnie sięgnę po powyższą kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że muszę sobie zapisać tą serię na listę. Ciekawa okładka.

    OdpowiedzUsuń
  10. A wiesz, za zaiteresowałaś mnie? Okłądka jest odpychająco-przciągająca, a błędy? Cóż, nauczyłam się je ignorować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybacz tę "okłądkę" ale mój słownik zapamiętał to słowo jako prawidłowe i za nic nie chce zapomnieć ;)

      Usuń
    2. Złośliwość rzeczy martwych :D
      Błędy się zdarzają, to normalne, jesteśmy tylko ludźmi. Sama popełniam jeden za drugim. Moim zdaniem należy zadbać, by było ich najmniej ;)

      Usuń
  11. Błędy są denerwujące, i pomimo że okładki tej serii również sprawiają ból moim oczom, może kiedy sięgnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi okładka się podoba, przykuwa uwagę ;)
      A co do błędów, każdemu się zdarzają, jednak kiedy jest ich za dużo, to po prostu to razi po oczach.

      Usuń
  12. Sto lat od pierwszego tomu? Ciekawy zabieg ;) Bardzo lubię jak wszystko jest dopięte na ostatni guzik, gdy autor dba nawet o najmniejsze szczególiki, więc książka powinna mi się spodobać. Sama fabuła również wydaje się ciekawa. ;) Trójkątów miłosnych nie lubię, ale skoro ten nie ma w sobie nic ze słodkości, to jakoś go strawię. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, ten trójkąt jest taki... nietypowy, że nie spotkałam się jeszcze z takim nigdy. To jest chyba największy plus tej książki :D

      Usuń
    2. A to ciekawe. :D No cóż, muszę się sama przekonać. :)

      Usuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pierwsza część mnie bardzo mile zaskoczyła, natomiast byłam trochę rozczarowana, że w części drugiej nie ma już bohaterów, których polubiłam:) Podobała mi się, ale będę w mniejszości i przyznam, że pierwsza część bardziej mnie wciągnęła.

    OdpowiedzUsuń
  15. no cóż utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że nie warto zaczynać tej serii...

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...