poniedziałek, 23 lutego 2015

Steven Brust - Jhereg

Seria: Vlad Taltos, tom I
Tytuł: Jhereg
Autor: Steven Brust
Wydawnictwo: Rebis, 2002
Pierwsze wydanie: 1983
Przekład: Jarosław Kotarski
Strony: 277

Akcja cyklu Stevena Brusta dzieje się w Adrilance, stolicy planety Dragaera zamieszkanej przez elfi i ludzi, którzy stanowią tu mniejszość rasową. Głownym bohaterem jest baronet Vlad Taltos - należący do drageariańskiej mafii uczciwy zawodowy zabójca i czarnoksiężnik.
Vlad, który wszedł właśnie w posiadanie jherega Loiosha - inteligentnego latającego gada potrafiącego telepatycznie porozumiewać się z właścicielem - dokłada wszelkich starań, by zrealizować trudny kontrakt i nie dopuścić do kolejnej wojny między dwoma domami mafijnymi. 
opis z okładki

Nie wiem co mam napisać po przeczytaniu tej powieści. A raczej po przemęczeniu jej, ziewaniu i wkurzaniu się. Może zacznę od początku. To, że lubię fantasy, wie każdy, kto czytuje mojego bloga. Gustuję głównie w tym gatunku, dlatego też każdą taką książkę biorę w ciemno. Nie jest jednak tak, że nie ważne jak kiepska ona jest, to ja popadam w same zachwyty. Wręcz przeciwnie, to właśnie od fantastyki wymagam więcej, kiedy więc dostaję coś takiego, jak Jhereg, to jestem okropnie zawiedziona, rozczarowana i, najzwyczajniej w świecie, zła.

Zacznę od plusów, gdyż tych jest zdecydowanie mniej. Na pierwszy ogień idzie piękna okładka, która właśnie sprawiła, iż zdarzyło mi się sięgnąć po tą książkę. Po drugie tytuł, przykuwający uwagę i obiecujący nie wiadomo jaką przygodę. Po trzecie, dość interesujący, ciekawy świat, w którym to ludzie są szykanowani i prześladowani. Po czwarte pomysł z posiadaniem własnego zwierzaka, który był jedyną ciekawą "postacią" w tym grafomańskim dziele. Na tym właściwie kończą się zalety tej powieści, co niezwykle mnie smuci, ale niestety, takie są fakty.

Wad powieści jest tyle, że nie potrafię się zdecydować, które wymienić najpierw. Może zacznę od głównego bohatera. W książce mamy narracje pierwszoosobową, czyli musimy mierzyć się z przemyśleniami Vlada na temat tego, jak to on się ze wszystkimi przy pierwszym spotkaniu prawie nie pozabijał. Kiedy po raz kolejny czytałam to powtórzone zdanie, dostawałam drgawek! Jego samozachwyt własną osobą autor próbował studzić poprzez stwierdzenia, że jednak nie we wszystkim jest taki świetny. To tylko i wyłącznie sprawiało, że Vlad Taltos był postacią miałką, bez charakteru, nie dającą się w ogóle poznać, nie budzącym we mnie żadnych emocji. 

Dialogi były infantylne, z resztą jak wszystkie przemyślenia głównego bohatera. Cała książka jest napisana tak prostym językiem, że to aż kłuło w oczy. Podczas lektury zastanawiałam się, jakie wydawnictwo zechciało to coś w ogóle wydać! Moja grafomania jest znacznie lepsza od tego, co zaserwował nam Steven Brust, a to znaczy tylko i wyłącznie to, że jest naprawdę kiepsko. Ponadto autor postanowił trzymać się z daleka od wszelkich opisów, co także nie należy do zalet tej powieści. Gdzieś tam mamy wciśnięta historię całej planety, która była nawet ciekawa, ale cóż, jestem kilka dni po lekturze, a nie pamiętam z niej kompletnie nic. To chyba o czymś świadczy, prawda? Postaci poboczne, bo takie się nawet pojawiły, nie zapadły mi w pamięć. Były płaskie, bez charakteru, wspomniane chyba tylko po to, aby Vlad nie został posądzony o zbytni egocentryzm. Intryga? Mogła być nawet ciekawa, ale... po raz kolejny jest mi wstyd, gdyż gdyby nie opis z tyłu okładki, nie wiedziałabym o co w ogóle chodzi w tej książce. Gdzieś tam autor wepchnął jeszcze wątek reinkarnacji, nie wiem zupełnie po co, bo tylko jeszcze bardziej wybił moje myśli na orbitę okołoziemską. Akcji za wiele też nie było, książka składała się głównie z samych dialogów. W połowie książki się nawet ona pojawiła, jednak byłam już tak zniechęcona, że nie potrafiłam jej docenić.

Nienawidzę mieszać książek z błotem. Zawsze wtedy mam lekkie poczucie winy, że być może ja czegoś nie dostrzegłam, że może jednak wcale nie jest taka zła, jak mi się wydaje, jednak naprawdę nie mogę Wam polecić tej powieści. Jest niewielkiej objętości, ale czyta się ją po prostu źle. Chociaż nie, źle to jest mało powiedziane, czyta się ją tragicznie! Jestem starym wyjadaczem powieści fantasy i, tak jak już wspomniałam, wiem czego od niej oczekuję. Ta może się spodoba komuś, kto jest młody i dopiero zaczyna swoją przygodę z tym gatunkiem, jednak nie zamierzam jej nikomu polecać. Odradzam czytanie tego "dzieła".

Książka przeczytana w ramach wyzwania:
Czytam literaturę sprzed XXI wieku w 2015 roku

26 komentarzy:

  1. Ja również bardzo lubię fantastykę i czytam ją często, ale po taką pozycję z pewnością nie sięgnę. Dzięki za ostrzeżenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi źle, ze oceniłam ta książkę tak nisko, ale jej się nie dało czytać... :/

      Usuń
  2. Ja również uwielbiam fantastykę i masz całkowitą rację co do rygorystycznego traktowania jej. Ja też mam tak, że jeśli fantastyka to sięgam w ciemno, później wyżywając się na niej na blogu :)
    Chciałam tą książkę przeczytać, ale teraz chyba zrezygnuję. Po cyklu o Sookie, nie wiem czy przebrnę przez coś równie mizernego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie polecam, wręcz odradzam. Szkoda czasu ;) Ja sama ledwo przez nią przebrnęłam, a końcówkę czytałam już opuszczając co drugie zdanie. :)

      Usuń
  3. Kto by nie lubił fantastyki!? O książce nie słyszałam. Świetnie napisana recenzja. Myślę, że w najbliższy czas się za nią zabiorę. ;)
    Zapraszam do siebie, niedawno zaczęłam: ksiazki-wedlug-innej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubie fantastykę, ale raczej styl Harry'ego Pottera itp. O tej książce nie słyszałam, ale wydaje się ciekawa i warta zainteresowania :) Rozumiem jednak, że może się nie podobać, każdy ma inny gust, ja też czasem mam wrażenie, że jak nie polecam książki, to może coś przeoczyłam, może nie umiem wyciągnąć głębi... Ale to moje recenzje więc powinny być subiektywne. I dobrze, że sama też tak masz :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy powinien przekonać się na własnej skórze, czy się spodoba, czy nie. Z tego co widziałam, to ta książka zbiera bardzo skrajne recenzje ;)

      Usuń
  5. Mnie natomiast nawet okładka nie zachwyciła ;( cóż, na pewno po tę książkę nie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak się nie da czytać, to też nie przeczytam :) Jest jakiś procent takich książek, które w ogóle nie wciągają i wręcz męczą ;) Zapraszam do mnie http://domowe-opinie.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładka przyciąga wzrok, ale w tym przypadku jak widać tylko szata ja zdobi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Po fantasty sięgam dość rzadko, ale jak już mam ochotę na coś z tego gatunku, to musi to być dobra książka. Dlatego odmówię sobie wątpliwej przyjemności czytania Jherega.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze, szkoda czasu :P Jest mnóstwo świetnej fantastyki, więc warto się nią zainteresować. Zadziwia mnie jednak fakt, że ktoś tą powieść wydał... ale może komuś innemu się bardziej podobała ;)

      Usuń
    2. Niezbadane są gusta wydawców, czasami też łapię się za głowę, że taki gniot ujrzał światło dzienne.

      Usuń
  9. A już myślałam, że okładka mnie przekona, a tu taki psikus. Wiesz, czasem jest, że i ja mieszając książkę z błotem zastanawiam się czy to ze mną coś nie tak, ale co poradzimy? Nie podoba się, to się nie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ale jednak pozostaje ta nutka niepewności... Mimo wszystko każdy ma inny gust i wyłapuje zupełnie inne rzeczy, które mu się podobają/nie podobają. ;)

      Usuń
  10. Uwielbiam fantastykę, ale za wyżej zrecenzowaną książkę będę omijać bardzo szerokim łukiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ależ ostudziłaś mój zapał. Okładka mnie przyciągnęła, poza tym fakt, że książka ma 32 lata (!!!) o czymś jednak powinien świadczyć. Jakby nie patrzeć dawna fantastyka miała dużo elementów, których się już nie wynajdzie we współczesnej i z reguły trzymała pewien poziom, ale widzę, że to tylko złudne wrażenie. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać nawet 32 lata temu wydawali chłam :/ Ja tez myślałam, że to będzie coś dobrego, a rpzede3wszystkim dojrzałego, a to kolejna głupkowata opowiastka. Może powinnam wziąć pod uwagę fakt, że autor miał 23 lata, gdy ją pisał, jednak myślę, że to aż tak wielkiego wpływu nie miało, gdyż mamy mnóstwo młodych pisarzy tworzących o wiele lepsze dzieła.

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że wiek autora nie jest tutaj wyznacznikiem, bo nieraz debiutujący 20latkowie piszą lepiej niż doświadczeni 50latkowie. Na to myślę nie ma reguły. Przyznam, że ja z tym tytułem spotykam się pierwszy raz... Możliwe, że i 32lata temu nie cieszyła się ta pozycja zbytnim powodzeniem, stąd jej anonimowość. Trochę zmieniłaś mój światopogląd dotyczący "wiekowego" fantasy bo przyznam, że jak dotąd zawsze takie brałam w ciemno i raczej nie zawodziłam się AŻ tak bardzo, jak Ty w przypadku Jherega.

      Usuń
    3. Ja ten tytuł wynalazłam na lubimy czytać i przyznam, że zbiera tam mnóstwo pozytywnych ocen. Ja jednak mam większe wymagania co do powieści, albo po prostu inny gust...
      Co do "starej" fantastyki, to ja tez zawsze byłam raczej zadowolona i sięgałam po nią w ciemno. W końcu kiedyś mieli większe wymagania co do wydawanych książek, ale cóż... jak widać, na wszystkim można się przejechać.

      Usuń
  12. Będę omijać bardzo szerokim łukiem :)

    OdpowiedzUsuń
  13. a mogło być tak pięknie.
    elfy są niesamowite, nie rozumiem jak można popsuć książkę, gdy one w niej występują :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Trochę... osobliwa :3
    Zapraszam do mnie: http://chcecosznaczyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...