środa, 26 sierpnia 2015

Mel Odom - Wzbierająca fala

Seria: Groźba z morza, księga I
Tytuł; Wzbierająca Fala
Autor: Mel Odom
Wydawnictwo: ISA, 2003
Pierwsze wydanie: 1999
Przekład: Jerzy Marcinkowski
Gatunek: Fantasy
Strony: 335


Z mrocznych głębin Lśniącego Morza wynurza się prehistoryczna groźba, wywołując wzbierającą falę inwazji, która zmiażdży wybrzeża Faerunu. Przez długie, wypełnione goryczą lata Iakhovas knuł intrygi, chcąc odzyskać moce wydarte mu przez rozgniewaną boginię. Teraz nic nie stoi mu na drodze, a Toril zmieni się na zawsze. Nieświadomy rosnącego zagrożenia ze strony podmorskich cywilizacji, lądowy świat wkrótce ocknie się w obliczu nowej, przerażającej groźby z morza...

Kocham książki ze świata Zapomnianych Krain, o czym przypominam za każdym razem, gdy tylko mam do czynienia z lekturami z tego uniwersum. Gdy czytam te powieści moja wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach a autorzy przenoszą mnie w bajeczny świat wypełniony rasami, o których nawet nam się nie śniło, pełny magii, artefaktów i bohaterów. Z każdym kolejnym zdaniem przed oczami mam co raz więcej barw, a moje serce bije mocniej na myśl o kolejnych przygodach... zazwyczaj. 

Powieść toczy się dwutorowo. Poznajemy losy malenti, odmieńca w świecie sahuaginów, kreatur żyjących pod wodą. Zamiast być podobna do swych pobratymców, jest ona wynaturzeniem. Ciało ma niczym morski elf... jednak nie do końca. Laaqueel, bowiem tak ma ona na imię, czuje wewnętrzny zew. Musi odnaleźć "tego, który pływa z Sekolahem". Gdy w końcu jej się to udaje, w głowie tego mężczyzny głowie rodzi się plan: Pozbyć się mieszkańców powierzchni...  Drugim bohaterem książki jest młody żeglarz, Jherek, który skrywa głęboko tajemnicę dotyczącą swego pochodzenia. Gdyby tylko jego sekret się wydał, czekałaby go niechybna śmieć. Pech jednak go nie opuszcza...

Musze powiedzieć, że wiele jest powieści na rynku, w którym mamy właśnie takie rozwiązanie akcji. Nie jest ono specjalnie oryginalne, mi jednak nie przeszkadza. Rozdziały są krótkie, przez co potrafiłam z zapartym tchem śledzić losy bohaterów, nie zapominając przy okazji połowy z nich. Co do samych postaci... chciałabym napisać, że pokochałam ich od pierwszej strony. Niestety, nie mogę. Laaqueel budziła moją sympatię, mimo iż była kreowana na czarny charakter. Położenie, w którym się znalazła sprawiło, że poczułam do niej współczucie. Jherek niestety to nie mój typ mężczyzny. Młody żeglarz to kolejna, zaraz po Trissie z Przywoływacza Dusz <klik>, męska postać, która nie ma w sobie za dużo z mężczyzny. Nie lubię takich płaczek. Autor chciał stworzyc z niego szarmanckiego romantyka, ale wyszło jak zwykle. 

Akcja we Wzbierającej Fali toczy się bardzo powoli... o ile można rzec, że jest to akcja. Działo się dużo, a jednak mało, czegoś po prostu zabrakło W zasadzie, autor rozpoczął wiele wątków, nie dając nam odpowiedzi na żadne pytanie. Znalazło się także wiele powtórzeń, ale starałam się przymknąć na to oko. Imiona bohaterów dołożyły też swoje. Zwykle nie mam problemu ze skomplikowanymi nazwami, w tej powieści jednak trochę kłuły po oczach. O fabule niestety nie mogę powiedzieć za dużo, gdyż, jak już wspomniałam, nie dostałam żadnych konkretów. Przede mną drugi tom, więc mam nadzieję, że wówczas zdradzę więcej.

Nie mogę powiedzieć, aby powieść Mela Odoma mi się nie podobała. Wręcz przeciwnie. Po pierwsze okładka, uwielbiam takie grafiki. Są o wiele lepsze, niż te zdjęcia, które kukają na mnie niemal z każdej półki. Po drugie ten cudowny świat, o którym rozpisuję się przy każdej możliwej okazji. I po trzecie, po prostu jestem wielką fanką takich historii.Autorowi ponadto wyszło zaciekawienie mnie. Czekam z niecierpliwością, kiedy tylko poznam dalsze losy Jhereka i Laaqueel. Podsumowując, nie jest to na pewno powieść, która spodoba się każdemu, myślę jednak, że warto przymknąć oczy na pewne wady. Ja bawiłam się przy tej książce bardzo dobrze.

Książka przeczytana w ramach wyzwania:

http://esperazna.blogspot.com/2015/02/wyzwanie-czytam-literature-sprzed-xxi.html

sobota, 22 sierpnia 2015

Shirley Jackson - Loteria


Tytuł: Loteria
Autor: Shirley Jackson
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1976
Pierwsze wydanie: 1949
Przekład: Mira Michałowska
Gatunek: Literatura współczesna
Strony: 308

Loteria to zbiór opowiadań, mozaika układająca się w całość, a każde opowiadanie jest relacją o punkcie zwrotnym w życiu protagonisty, kiedy niespodziewanie, w olbrzymim skrócie, objawia mu się prawda o nim samym. 

Na zbiór opowiadań pod tytułem Loteria trafiłam za sprawą Dominiki <klik>. Lubię czytać "stare książki", dlatego też, gdy tylko zobaczyłam dostępność w bibliotece, od razu się tam skierowałam. Nie mogłam mieć żadnych oczekiwań po opowiadaniach, dlatego też bez żadnego nastawienia zabrałam się do czytania. Sami dobrze wiecie, że z krótką formą zawsze jest problem. Ciężko jest wczuć się w historię, która jest opisana zaledwie na dwie, trzy strony. Czy w związku z tym Loteria była jednym wielkim rozczarowaniem? O nie, zdecydowanie nie. 

Ciężko jest mi zakwalifikować gatunek tych opowiadań. Często wydarzenia dzieliła bardzo cienka granica między jawą i snem, czasami miałam wrażenie, że historie te są całkowicie oderwane od rzeczywistości, a czasami myślałam, że po prostu bohaterowie są niespełna rozumu. Każda opowiastka opowiada o zupełnie innych osobach i innych wydarzeniach. W niektórych z nich łączyło je jedno ogniwo: postać Jakuba Harrisa. Był on głównym bohaterem tylko jednego z nich, otwierającego zbiór, a w następnych sprytnie wspominany. 

O czym zatem traktują opowiadania? Po prostu o życiu. Nie, mylicie się, jeśli pomyśleliście, iż autorka opisuje ot tak życie bohaterów. Autorka zmyślnie opisała prawdę życiową, mianowicie, jak często nie mamy wpływu na to, co się dzieje wokół nas, jak to inni podejmują decyzje za nas, nie dając nam nawet cienia nadziei na to, iż sami mamy jakiś wybór. Niektóre z historii są brutalne, by zaraz potem przeczytać subtelną opowiastkę poruszającą naszą najgłębszą strunę, by zirytować się, dlaczego ta kobieta, bądź mężczyzna nie potrafi podjąć sami decyzji. Po czym uświadamiamy sobie, ile razy w życiu było tak, że ktoś zdecydował za nas...

Od strony wizualnej książka na pewno nie zachęca, aby po nią sięgać. Niech Was to jednak nie zwiedzie, gdyż treść jest warta tego, aby po nią sięgnąć. Podzielona jest ona na 5 części, a wszystkich opowiadań jest w sumie 26. Napisane są lekkim piórem, przez co czyta się je bardzo szybko. Nie są one na równym poziomie, niektóre czytało się ciężej, inne lepiej, jednak w każdym z nich puenta potrafiła zaskoczyć. Największe wrażenie zrobiło na mnie opowiadanie tytułowe, czyli Loteria, ale nie będę zdradzać jego treści. Chcę tym samym zachęcić Was do zapoznania się z nim i obiecuję, że po jego przeczytaniu opadnie Wam szczęka.

Loteria to kolejna lektura na moim koncie, która nie jest typowo rozrywkowa. Jest ona natomiast ciężka w niektórych momentach, szokująca, a tym samym bardzo prawdziwa. Wszystkie opowiadania robią wrażenie, uświadamiając nam, jak często mamy niewielki wpływ na nasze decyzje. Mimo iż wielu z Was nie przepada za krótkimi formami, zachęcam do zapoznania się z treścią książki, zwłaszcza dlatego, że nie jest ona łatwa.

 Książka przeczytana w ramach wyzwania: 
http://esperazna.blogspot.com/2015/02/wyzwanie-czytam-literature-sprzed-xxi.html

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Aldous Huxley - Nowy wspaniały świat

Tytuł: Nowy wspaniały świat
Autor: Aldous Huxley
Wydawnictwo: MUZA SA, 2014
Pierwsze wydanie: 1932
Przekład:Bogdan Baran
Gatunek: Antyutopia
Strony: 255

W roku 2541 (czyli w 632 roku nowej „ery Forda”) obywatele Republiki świata powstają w rezultacie sztucznego zapłodnienia i klonowania. Od niemowlęcia poddawani są wszechstronnemu psychologicznemu i biologicznemu warunkowaniu - po to, by w wieku dojrzałym stać się cząstkami kastowej społeczności, złożonej z pozbawionych wyższych uczuć ludzkich automatów. Czy ten „wspaniały świat”, w którym dominuje seks, prymitywne rozrywki, narkotyk soma, jest tylko zrodzoną w wyobraźni pisarza fantasmagorią?... 
lubimyczytac.pl

Są takie powieści, które czyta się, mimo iż nie do końca sprawia to przyjemność. Czyta się je, dlatego, że wciągają, że chce się dowiedzieć, co stanie się dalej. Taką właśnie książką jest Nowy wspaniały świat Huxleya. Uważam, że jest to dzieło, którego nie mam prawa recenzować, gdyż treść zawarta między okładkami obroni się sama. Postanowiłam więc jedynie o niej wspomnieć i zachęcić wszystkich do przeczytania tej, jakże, aktualnej powieści. Autor nie oszczędza nas już od samego wstępu, wprowadza w świat, gdzie ludzie się nie rodzą, a "są tworzeni". Słowo "matka" jest niemal bluźniercze, a coś takiego jak rodzina w ogóle nie istnieje. Ludzie podzieleni są na kasty, jedni inteligentniejsi, inni głupsi, co warunkowane jest już w życiu płodowym. Wszechobecna rozwiązłość nikogo nie dziwi, wręcz przeciwnie, jest mile widziana. 

Podczas czytania tej powieści targały mną skrajne emocje. Byłam zachwycona kreacją świata, tym, co człowiek może przelać na papier, ale z drugiej strony jest to równie przerażające. Najbardziej zaskakuje mnie fakt, iż Huxley stworzył Nowy wspaniały świat w 1932 roku, a podczas lektury książki zupełnie się tego nie czuje. Mimo czasu, który upłynął od premiery, przesłanie historii jest aktualne, co zmusza do głębszych refleksji. Czy naprawdę chcemy, aby nasz świat tak wyglądał? Książki tej nie czyta się łatwo i gładko. Przyznam się szczerze, że niektóre fragmenty były dla mnie męką, wprawiały mnie w osłupienie, ale i tak nie odstraszały mnie od dalszej lektury.

Nowy wspinały świat autorstwa Aldousa Huxleya to powieść, która mimo swej ciężkiej formy oraz treści zasługuje na miano klasyki. Mało tego, klasyki, którą na pewno większość z nas powinna przeczytać, po części ku przestrodze, a po części po to, by po prostu zapoznać się z tym dziełem. Tak, jak już wspomniałam, nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Jest ciężka, toporna, ale zarazem bezpośrednia. Sama końcówka wbija w fotel. Po lekturze tej książki musiałam długo dochodzić do siebie.

 Książka przeczytana w ramach wyzwania: 

http://esperazna.blogspot.com/2015/02/wyzwanie-czytam-literature-sprzed-xxi.html

czwartek, 13 sierpnia 2015

Stosik spod znaku fantastyki

Upały skutecznie odbierają mi chęć do pisania jakiejkolwiek recenzji. Na całe szczęście mam ochotę czytać książki, więc gdy tylko się ochłodzi, na pewno coś "wysmaruję". W zamian za to przedstawiam Wam stosik, który "nazbierał" mi się na półkach w ostatnim czasie. Jak widać, prawie wszystkie książki to tym razem fantastyka. Zapraszam do oglądania.

1. R. A. Salvatore, Wygnanie
2. Victoria Gische, Kochanka królewskiego rzeźbiarza
3. Aldous Huxley, Nowy wspaniały świat
4. Anna Kańtoch, Przedksiężycowi tom I
Tymi książkami  już się co prawda chwaliłam, ale tak bardzo się ciesze z ich posiadania, że musiałam je wstawić jeszcze raz ^^
1. R. L. Byers, Upadek
2. Thomas M. Reid, Powstanie
3. Richard Baker, Potępienie
4. Lisa Smedman, Zagłada
5. Philip Athans, Unicestwienie
6. Paul S. Kemp, Zmartwychwstanie 
7. Mel Odom, Wzbierająca Fala
8. Mel Odom, Pod Spadającymi Gwiazdami
9.  Mel Odom, Oko Morskiego Diabła

Nie da się ukryć, że większość z tych powieści  pochodzi z uniwersum Forgotten Realms (Zapomniane Krainy), jednego z tych, które uwielbiam już od dzieciństwa. Kocham ten pełen barw, herosów, bogów i wszelkiej maści ras świat, w którym nie sposób się nudzić. Wszak z każdej strony czekają na nas chętni chwały poszukiwacze przygód, czy mordercze, przepełnione żądzą władzy mroczne istoty. Czytaliście coś z tych cudeniek? :)

niedziela, 9 sierpnia 2015

Nicolas Barreau - Sekretne składniki miłości

Tytuł: Sekretne składniki miłości
Autor: Nicolas Barreau
Wydawnictwo: Bukowy Las, 2012
Pierwsze wydanie: 2010
Gatunek: Romans
Przekład: Anna Wziątek
Strony: 270

Aurelie Bredin odziedziczyła po ojcu restaurację Le Temps des Cerises. Listopadowy poniedziałek nie należał do najbardziej udanych. Smutna i zmęczona wstąpiła przypadkiem do księgarni, a w jej dłonie wpadła powieść, w której główne skrzypce gra... nic innego jak ona sama i jej restauracja. Po lekturze jest zdeterminowana, by poznać autora przezabawnej powieści, okazuje się jednak, że mężczyzna jest o wiele bardziej niedostępny, niż mogłoby się zdawać. Niezrażona, zwraca się do francuskiego wydawnictwa, by pracownicy pomogli jej nawiązać z nim kontakt. Nie wszystko jednak potoczy się po myśli Aurelie...

Jak wielu z Was wie, nie przepadam za  romansidłami.  Większość z nich mnie najzwyczajniej w świecie nudzi, a główni bohaterzy często działają mi na nerwy. Kiedy sięgałam po Sekretne składniki miłości nie miałam żadnych oczekiwań. Byłam zmęczona, więc stwierdziłam, że przyda mi się jakiś odmóżdżacz. Wyobraźcie sobie więc moje zdziwienie, kiedy zamiast zwykłego, pospolitego romansu dostałam powieść bardzo przewidywalną, jednakże niesamowicie wciągającą i lekką.  

Głównymi bohaterami powieści są Aurelie, restauratorka oraz Andre, który pracuje w wydawnictwie odpowiedzialnym za wydanie powieści Sekretne składniki miłości. Są oni ponadto narratorami przeplatających się między sobą rozdziałów. Kobieta przeżywa trudny okres, niedawno zmarł jej ojciec, a jej związek dalece odbiega od idealnego... chociaż poprawniej byłoby rzec, że odbiegał. Andre z kolei wpakował się w niemałą intrygę, z której teraz ciężko mu się wyplątać. Kiedy próbuje rozwiązać całą sprawę, jego problemy tylko się pogłębiają.

Można by się spodziewać, że będzie to powieść, w której tematyka miłości zostanie przedstawiona sztywno i poważnie. Okazuje się jednak, że nie. Romans ten jest napisany bardzo lekkim piórem i prostym językiem, a co za tym idzie, książkę czyta się błyskawicznie. Główni bohaterowie nie użalają się nad sobą... przynajmniej nie w taki sposób, jaki mógłby razić. Sekretne składniki miłości  bowiem okraszone są humorem, ponadto pomysły Andre sprawiały, że nieraz stukałam się w czoło, a jednocześnie uśmiechałam się pod nosem. Aurelie może i była lekko wyniosła i, jak na 32-letnią kobietę troszkę naiwna, jednak i ona zyskała sobie moją sympatię. Była zdeterminowana, by osiągnąć swój cel, marzycielka, oderwana od rzeczywistości, a jednocześnie zaradna. 

Fabuła powieści w moim odczuciu była oryginalna. Nie czytam jednak wielu romansów, więc może się nie znam. Nawet, jeśli domyśliłam się, jak zakończy się książka, nie odebrało mi to przyjemności z lektury. Zatopiłam się na parę godzin i przeżywałam wszystko wzloty i upadki głównych bohaterów, polubiłam ich i żyłam przez ten czas ich życiem, a przecież właśnie o to chodzi. Młody, francuski pisarz na pewno zagości częściej w mojej biblioteczce. Jeśli i Wy poszukujecie czegoś lekkiego i przyjemnego na te upały, sięgnijcie po Sekretne składniki miłości.

niedziela, 2 sierpnia 2015

Jarosław Grzędowicz - Pan Lodowego Ogrodu, tom I

Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu, tom I
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów 2011
Gatunek: Fantasy, Science Fiction
Strony: 544

Vuko Drakkainen samotnie rusza na ratunek ekspedycji naukowej badającej człekopodobną cywilizację planety Midgaard. Pod żadnym pozorem nie może ingerować w rozwój nieznanej kultury. Trafia na zły czas. Planeta powitała go mgłą i śmiercią. Dalej jest tylko gorzej. Trwa wojna bogów. Giną śmiertelnicy. Być może zmuszony będzie złamać drugą regułę misji.
lubimyczytac.pl

Pan Lodowego Ogrodu, to książka, którą chciałam przeczytać od dawna. Mój apetyt rósł, gdyż zewsząd dochodziły mnie słuchy o tym, jaka ta powieść nie jest rewelacyjna. Kiedy w końcu ją dorwałam, czułam lekką obawę, iż te wszystkie zachwyty są po prostu naciągane. Obawa ta stawała się większa, kiedy zobaczyłam, ile nagród dostała. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu dostając do rąk coś takiego, bałam się, że znów wyjdę na marudzącą zołzę, której nic się nie podoba. Okazało się jednak, że należę do tego drugiego grona, grona osób zachwalających ten polski produkt. 

Powieść zaczyna się w dość dziwaczny, jak dla mnie, sposób. Główny bohater zostaje wysłany na obcą planetę w celu odszukania ekspedycji naukowej. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że poziom rozwoju cywilizacji na Midgaardzie porównać można do naszego średniowiecza, wierzącego w przeróżne zabobony. Okazuje się jednak, że to niekoniecznie jakieś wierzenia. Głównego bohatera wita mgła i przerażające potwory. Mamy więc tutaj przeplatanie się science-fiction z fantasty. Można by się obawiać takiego połączenia, nie zawsze bowiem jest ono udane. Grzędowicz jednak doskonale sobie poradził, sprawiając, że przez większość czasu śledziłam z zapartym tchem przygody Drakkainena. 

Książka ta napisana jest w trzech rodzajach narracji. Pierwsza to historia poznawana oczami Drakkainena, druga, w trzeciej osobie, a o trzeciej za wiele nie napiszę, aby nie psuć Wam zabawy. Zabieg ten wprowadzał trochę za dużo zamieszania i chaosu, po pewnym czasie się jednak przyzwyczaiłam i przestałam zwracać na to szczególną uwagę. Sam Vuko jest postacią nietuzinkową, zapadającą w pamięć i budzącą sympatię. Jest zwykłym człowiekiem, wybranym do niezwykłych czynów. Modyfikacje jego ciała czynią go wyjątkowym, a charakter sprawia, że od razu go pokochałam. 

Akcja powieści to przyspiesza, to zwalnia, fragmenty były czasami tak chaotyczne, że musiałam czytać je drugi raz. Nie zabierało mi to jednak przyjemności z lektury i myślę, że przez to książka nabrała wyjątkowości oraz delikatnego smaczku. Pod koniec wiele z tych znaków zapytania się wyjaśnia. Podsumowując, każdy szanujący się fan fantastyki powinien sięgnąć po książkę Grzędowicza. Zdecydowanie zasługuje ona na te wszystkie nagrody, które dostała. Ja sama z niecierpliwością czekam, aż w moje ręce wpadną kolejne części. Myślę, że będę wówczas niedostępna dla całego świata.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...