Tytuł: Malowany człowiek, księga I
Autor: Peter V. Brett
Wydawnictwo: Fabryka Słów, Lublin 2011
Przekład: Marcin Mortka
Autor: Peter V. Brett
Wydawnictwo: Fabryka Słów, Lublin 2011
Przekład: Marcin Mortka
Każdej nocy ludzie przeżywają koszmar. Gdy tylko dzień ustępuje na świecie materializują się demony. Spotkać można otchłańca ognia, wichru, skał. jeden jest bardziej niebezpieczny od drugiego, ale każdy równie żarłoczny. Jedyną ochrona przed potworami są runy, które niestety czasami zawodzą... W takim świecie dorasta troje dzieci. Arlen, młody chłopak, który jest waleczniejszy od swego ojca, Leesha, nastolatka, która zostaje nowicjuszką Zielarki oraz malutki Rojer, który nawet nie wie, jak bardzo zmieni się jego życie.
Niech Cię mrok pochłonie...
Rzeczą, która przyciągnęła mnie do tej książki jest jej piękna, kolorowa okładka. Wpatrywałam się w nią długo, zanim otworzyłam pierwsza stronę powieści. A kiedy już przeczytałam pierwsze zdanie, nie potrafiłam się oderwać. Fabuła dla mnie jest zaskoczeniem. Myślałam, że w świecie fantasy ciężko jest wymyślić coś nowego, ale jak widać, da się. Na samą myśl o tym, że miałabym zamieszkać w ów świecie przechodzą mnie dreszcze. Każda noc jest niebezpieczna, ciągle istnieje ryzyko, ze runy nie wytrzymają, a otchłańce wbiją pazury w ciało. Mogłabym pisać o tym godzinami, jednak uważam, że każde zdanie w tej książce jest na tyle ważne, że nie warto zdradzać zbyt wiele.
Główne postacie są bardzo wyraziste, wybijają się ponad resztę postaci. Arlen jest odważny i bardzo niezależny. Leesha także jest niezależna, ale cechuje ją ponadto dobroć i troska o innych. Rojer, to mały chłopiec, któremu życie sprawiło nieprzyjemną niespodziankę, z którą musi się zmagać. To właśnie Rojera polubiłam najbardziej. W historii młodej zielarki zauważyłam kilka nieścisłości, ale powieść ta jest na tyle wciągająca, że nie warto nawet na to zwracać uwagi. Na stronach książki ponadto znajdziemy ilustracje, które sprawiają, ze nie sposób się od niej oderwać.
Ląduje ona na półce moich ulubionych i na pewno kiedyś do niej wrócę.