Seria: Groźba z morza, księga I
Tytuł; Wzbierająca Fala
Autor: Mel Odom
Wydawnictwo: ISA, 2003
Pierwsze wydanie: 1999
Przekład: Jerzy Marcinkowski
Gatunek: Fantasy
Strony: 335
Z mrocznych głębin Lśniącego Morza wynurza się prehistoryczna groźba,
wywołując wzbierającą falę inwazji, która zmiażdży wybrzeża Faerunu.
Przez długie, wypełnione goryczą lata Iakhovas knuł intrygi, chcąc
odzyskać moce wydarte mu przez rozgniewaną boginię. Teraz nic nie stoi
mu na drodze, a Toril zmieni się na zawsze. Nieświadomy rosnącego
zagrożenia ze strony podmorskich cywilizacji, lądowy świat wkrótce
ocknie się w obliczu nowej, przerażającej groźby z morza...
Kocham książki ze świata Zapomnianych Krain, o czym przypominam za każdym razem, gdy tylko mam do czynienia z lekturami z tego uniwersum. Gdy czytam te powieści moja wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach a autorzy przenoszą mnie w bajeczny świat wypełniony rasami, o których nawet nam się nie śniło, pełny magii, artefaktów i bohaterów. Z każdym kolejnym zdaniem przed oczami mam co raz więcej barw, a moje serce bije mocniej na myśl o kolejnych przygodach... zazwyczaj.
Powieść toczy się dwutorowo. Poznajemy losy malenti, odmieńca w świecie sahuaginów, kreatur żyjących pod wodą. Zamiast być podobna do swych pobratymców, jest ona wynaturzeniem. Ciało ma niczym morski elf... jednak nie do końca. Laaqueel, bowiem tak ma ona na imię, czuje wewnętrzny zew. Musi odnaleźć "tego, który pływa z Sekolahem". Gdy w końcu jej się to udaje, w głowie tego mężczyzny głowie rodzi się plan: Pozbyć się mieszkańców powierzchni... Drugim bohaterem książki jest młody żeglarz, Jherek, który skrywa głęboko tajemnicę dotyczącą swego pochodzenia. Gdyby tylko jego sekret się wydał, czekałaby go niechybna śmieć. Pech jednak go nie opuszcza...
Musze powiedzieć, że wiele jest powieści na rynku, w którym mamy właśnie takie rozwiązanie akcji. Nie jest ono specjalnie oryginalne, mi jednak nie przeszkadza. Rozdziały są krótkie, przez co potrafiłam z zapartym tchem śledzić losy bohaterów, nie zapominając przy okazji połowy z nich. Co do samych postaci... chciałabym napisać, że pokochałam ich od pierwszej strony. Niestety, nie mogę. Laaqueel budziła moją sympatię, mimo iż była kreowana na czarny charakter. Położenie, w którym się znalazła sprawiło, że poczułam do niej współczucie. Jherek niestety to nie mój typ mężczyzny. Młody żeglarz to kolejna, zaraz po Trissie z Przywoływacza Dusz <klik>, męska postać, która nie ma w sobie za dużo z mężczyzny. Nie lubię takich płaczek. Autor chciał stworzyc z niego szarmanckiego romantyka, ale wyszło jak zwykle.
Akcja we Wzbierającej Fali toczy się bardzo powoli... o ile można rzec, że jest to akcja. Działo się dużo, a jednak mało, czegoś po prostu zabrakło W zasadzie, autor rozpoczął wiele wątków, nie dając nam odpowiedzi na żadne pytanie. Znalazło się także wiele powtórzeń, ale starałam się przymknąć na to oko. Imiona bohaterów dołożyły też swoje. Zwykle nie mam problemu ze skomplikowanymi nazwami, w tej powieści jednak trochę kłuły po oczach. O fabule niestety nie mogę powiedzieć za dużo, gdyż, jak już wspomniałam, nie dostałam żadnych konkretów. Przede mną drugi tom, więc mam nadzieję, że wówczas zdradzę więcej.
Nie mogę powiedzieć, aby powieść Mela Odoma mi się nie podobała. Wręcz przeciwnie. Po pierwsze okładka, uwielbiam takie grafiki. Są o wiele lepsze, niż te zdjęcia, które kukają na mnie niemal z każdej półki. Po drugie ten cudowny świat, o którym rozpisuję się przy każdej możliwej okazji. I po trzecie, po prostu jestem wielką fanką takich historii.Autorowi ponadto wyszło zaciekawienie mnie. Czekam z niecierpliwością, kiedy tylko poznam dalsze losy Jhereka i Laaqueel. Podsumowując, nie jest to na pewno powieść, która spodoba się każdemu, myślę jednak, że warto przymknąć oczy na pewne wady. Ja bawiłam się przy tej książce bardzo dobrze.
To chyba nie moja bajka,ale zgadzam sie że powieści tego typu wprawiają naszą wyobraźnię w niesamowity ruch.
OdpowiedzUsuńCzuję, że to książka dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Od razu zdradzę, że nie czytałam wielu tego typu powieści i nie za bardzo mnie ciągnie. Jednak to nie jest do końca mój gatunek i chociaż często obiecuję sobie, że wreszcie wyjdę poza te kryminały i horrory, to najczęściej i tak z nimi ląduje. W związku z tym nawet nie próbuję deklarować, że sięgnę po "Wzbierającą falę".
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się nigdy z tym uniwersum. Szkoda, bo wydaje się być naprawdę niesamowicie barwnym światem. Chętnie zapoznam się z "Wzbierającą falą" i innymi książkami o tym świecie. :)
OdpowiedzUsuńBo kocham czytać!
Polecę mojemu kuzynowi, on uwielbia takie klimaty.
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam historie z zapomnianych/niestworzonych światów :D Tutaj fabuła jest naprawdę interesująca, tylko martwią mnie bohaterowie. Uwielbiam, gdy mogę się przynajmniej kimś "zauroczyć", jeśli już nie oszaleć na jego punkcie, a płacze wręcz nie trawię, wiec... Pozostawałaby mi tu jedynie irytacja. No wiem, postawie na los. Jeśli ta książka wpadnie mi w ręce, to z pewnością jej nie odmówię :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś i ja się skuszę :)
OdpowiedzUsuńDawno nie zagłębiałam się w fantasy, może kiedyś wrócę do podobnych klimatów ;)
OdpowiedzUsuńO matko, jak dla mnie zdecydowanie za dużo fantastyki ;p
OdpowiedzUsuń