wtorek, 25 lutego 2014

Ulubione gatunki literatury

Ile ludzi, tyle światopoglądów, myśli i gustów. Każdy z nas lubi zupełnie co innego, dzięki temu jesteśmy tacy różni i mamy tyle tematów do dyskusji. Postanowiłam się więc pochwalić moimi ulubionymi gatunkami literatury.  :)

Fantastyka

To pewnie zauważył już każdy z odwiedzających mojego bloga. Uwielbiam fantastykę. Za co? Ano za to, że pozwala mi się oderwać od przyziemnych spraw. Na chwilę mogę zapomnieć, że żyję w brudnej, szarej rzeczywistości i strzepnąć z siebie resztki męczącego dnia, zanurzając się w lekturze pełnej elfów, krasnoludów oraz baśniowych istot.

Horror

Sporo osób lubi się bać. Nie wiem dlaczego, ale wywołuje to u nas dziwne podniecenie. Zabawnym jest fakt, że czytając książki z tego gatunku praktycznie nie czuję lęku (przeciwnie jest, gdy oglądam filmy...). Nie czuję takiego dziwnego niepokoju, nie mam dreszczy i nie jestem napięta, ale to nie zmienia faktu, że lubię twórczość chociażby Grahama Masterona. Nie potrafię sama sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego. Może ze względu na to, że tak jak w przypadku fantastyki, wyruszam na przygodę do innego świata.

Kryminał

Uwielbiam zagadki, te momenty, w których zanurzam się w każdej kolejnej stronie snując domysły kto zabił, kto ukradł, co się stanie za chwilę. Najciekawszym jest jednak to, gdy okazuje się, że przez kilkaset stron książki nasze podejrzenia okazywały się błędne.




A jak jest z Wami? :)

środa, 19 lutego 2014

Carola Dunn- "Śmierć w Posiadłości Wentwaterów"

Seria: Kryminalne Przypadki Daisy D.
Tytuł: Śmierć w posiadłości Wentwaterów
Autor: Carola Dunn
Wydawnictwo: Edipresse Polska SA, Warszawa 2013 (pierwsze wydanie 1994 r.)
Przekład: Katarzyna M. Bednarska
Strony: 286


Dwudziestopięcioletnia arystokratka Daisy Dalrymple postanawia postawić na swoim i zamiast zostać na utrzymaniu rodziny zarabia na życie. Zostaje dziennikarką i przypada jej zaszczyt napisania do gazety czegoś o posiadłości Wentwater. Wszyscy przyjmują ją bardzo serdecznie. Niespodziewanie następnego dnia po przybycie znajdują w jeziorze ciało jednego z gości tej szanowanej rodziny. Daisy miesza się w śledztwo, a przy okazji kręci się wokół przystojnego inspektora Scotland Yardu...

Cóż tu powiedzieć o tej książce. Jestem świeżo po przeczytaniu tej lektury i w sumie nie wzbudziła we mnie ona większych emocji. Sięgając po tą książkę nawet nie liczyłam na nic porywającego, po prostu potrzebowałam miłej lektury na rozluźnienie i to właśnie otrzymałam. 

Lord Wentwater poślubił młodziutką Annabel, która jest w wieku jego dzieci. Nie spoglądają na siebie życzliwym okiem, jeden z jego synów oskarża swa macochę o zdradę z Astwickiem, gościem domu. Kiedy znajdują jego zwłoki wszystko okazuje sie być oczywiste... ale czy na pewno tak jest?

W powieści przedstawione jest śledztwo, w głównej mierze opierającej się na przesłuchaniach mieszkańców. Przyznam się szczerze, że nie zainteresowało mnie to jakoś specjalnie. Nie czekałam z niecierpliwością na zakończenie, nie snułam swoich przypuszczeń. czytałam, bo czytałam. Nie potrafiłam się wczuć w klimat książki. Rozwiązanie całej historii było banalne.

Nie wiem co więcej mogłabym napisać o tej książce Przeczytałam ją całkiem obojętna. Nie była rewelacyjna, ale zła tez nie. Idealnie nadaje się na wieczory, w których chcemy trochę odpocząć bez myślenia, ot tak, po prostu trzymając w dłoniach ciekawą lekturę.

OCENA: 3/6

Ksiązka przeczytana w ramach wyzwania;



sobota, 15 lutego 2014

Elaine Cunningham- "Splątane Sieci"


Tytuł: "Światło i Cienie, ks. 2, Splątane Sieci"
Autor: Elaine Cunningham
Wydawnictwo: ISA Sp. z o. o., Warszawa 2004 (pierwsze wydanie za granicą 1996)
Przekład: Paulina Lewandowska
Strony: 379


Liriel i Fyodor wyruszają na odległy Ruathym w poszukiwaniu runy, która pomogłaby utrzymać szał berserkerski młodzieńca w jego woli, ponadto dzięki której Liriel mogłaby utrzymać moc Podmroku na powierzchni. W tym celu lądują na pokładzie Elficy, statku dowodzącego przez kapitana Hrolfa. Nie wszystko idzie jednak tak łatwo, jak można by się spodziewać. Shakti Hunzrin nie zapomniała o krzywdach, a do tego ktoś morduje morskie elfy...

Jak zapewne wspominałam już nie raz, uwielbiam panią Cunningham. Potrafi wykreować wspaniałe przygody, charakterystycznych bohaterów, ma mnóstwo pomysłów. Tworzy zawiłe intrygi, ale... No właśnie, jest jedno małe ale, o którym powiem już za chwilę.

Może od początku. Fyodora pokochałam już w pierwszej części. Jest to młodzieniec z zasadami, który stara się postępować zgodnie ze swoim własnym sumieniem. I tutaj wkracza nasza Liriel. Księżniczka, która jest egoistką, myśli tylko o sobie, robi mnóstwo przedziwnych rzeczy, a Fyodor w uwielbieniu dla mrocznej elfki zaczyna łamać swoje zasady. Z jednej strony to słodkie, ale z drugiej... Nie wiem czy lubie Liriel, na pewno mnie denerwowała. Druga rzecz, mimo całej jej nieznośnej postawy prawie wszyscy ją uwielbiali! Być może to po prostu ze mną jest coś nie tak, że nie mogłam jej znieść, zabawne, w końcu jest ona główną bohaterką. Uczucie, które rodziło się między tym dwojgiem przyprawiło mnie o nutkę zazdrości!

Druga sprawa, intryg znalazło się tutaj co niemiara. W pewnym momencie ciężko się było we wszystkim połapać, a niektóre z nich zostały rozwiązane po macoszemu, jakby bez pomysłu. W pierwszej części autorka poświęciła bardzo wiele uwagi Shakti Hunzrin, arcy wrogowi Liriel, by w tej części zepchnąć ją na dalszy plan, co mi się nie spodobało. 

Fabuła była bardzo ciekawa. Jak tylko przeczytałam, ze morskie elfy znaleziono zamarynowane w beczkach nie mogłam się oderwać. Jestem chora na punkcie historii dziejących się na morzu, pełnych piratów, itd. Napisana jest kwiecistym językiem, dopieszczonym kobieca ręką.

Mimo tych wszystkich wad, książka wzbudziła we mnie tyle emocji, że gdy skończyłam ostatnią stronę nie mogłam dojść do siebie. Cały czas myślałam o tej historii, a serce waliło mi jak młot. Oznacza to, że powieść była po prostu dobra. Niestety jednak pierwsza część dostarczyła mi więcej przyjemności, niż ta.

OCENA: 5/6


Książka przeczytana w ramach wyzwania:

piątek, 14 lutego 2014

Filmy Romantyczne


Z okazji Walentynek chciałabym Wam wszystkim życzyć dużo, dużo miłości, aby każdy spotkał ta swoją druga połówkę, a jeśli już ja macie, by zawsze się Wam układało. Z okazji tego dnia chciałam przedstawić moje ulubione romanse, które oglądałam już nie raz, a nadal mnie wzruszają.

1. 50 pierwszych randek

Henry to weterynarz, który mieszka na Hawajach. Jest kobieciarzem, przez jego życie przewija się mnóstwo kobiet. Do czasu, bo kiedy poznaje Lucy zakochuje się na zabój. Jest tylko pewien problem, Lucy miała wypadek, w którym został uszkodzony jej mózg gdy wstaje następnego dnia rano nie pamięta zupełnie nic. Co z tego wyniknie?

Jest to mój niekwestionowany numer jeden. Żaden film nie wzruszył mnie tak do łez, ciekawe poczucie humoru, dużo romantycznych scen i niebanalny scenariusz.







2. Zaczarowana

Giselle, dziewczyna z bajkowego świata zakochuje się w młodym i przystojnym księciu. W dniu ślubu jednak zła macocha jej ukochanego wrzuca ją do studni i ląduje w miejscu "gdzie nikt nie żyje długo i szczęśliwie", czyli... w Nowym Jorku. Tam poznaje Roberta oraz jego córkę. Książę rusza na ratunek, a zła wiedźma nie ustaje w staraniach, aby pozbyć się dziewczyny...

No, być może to nie jest taka typowa komedia romantyczna, raczej bajka, ale uwielbiam ten film. Oglądałam go chybna piętnaście razy i na pewno obejrzę  jeszcze drugi raz tyle. Historia prosta jak drut, banalna do cna, ale jednak łapie za serce.







3. Listy do Julii


Młoda dziewczyna przyjeżdża wraz z narzeczonym do Verony. Ze względu na to, że jest on zajęty swoimi sprawami, Sophie dołącza do grona wolontariuszek, które odpisują na listy "do Julii", w domu Julii Kapulet. Gdy znajduje bardzo stary list postanawia na niego odpisać. Niespodziewanie starsza pani wraz z wnukiem przyjeżdżają i postanawiają odnaleźć starą miłość kobiety.

Bardzo podobał mi się ten film. Był taki... ciepły i przyjemny. Oczywiście zakończenie było przewidywalne do cna, ale czy to nie jest właśnie urok komedii romantycznych?







4.  Pamiętnik

Noah i Allie. Młodzi ludzie z zupełnie innych światów, nie łączy ich nic, dzieli bardzo wiele, a mimo to zakochują się w sobie bez pamięci. Ona wyjeżdża, on tęskni. Ona myśli, ze zapomniał, on nie może bez niej żyć... 

Myślę, że większość z nas zna ten film. Gdy widziałam go po raz pierwszy ryczałam jak bóbr, ryczałam gdy się rozstawali, gdy wracali, ryczałam na początku i na końcu. Najpiękniejsza historia o miłości silniejszej niż wszystko inne. Książki, na podstawie której powstała ekranizacja nie miałam okazji czytać, a Wy?





wtorek, 11 lutego 2014

Książki Mojego Życia

W ciągu całego mojego prawie dwudziestopięcioletniego życia przeczytałam mnóstwo książek. Zaczynałam już jako mały brzdąc, kiedy to podobno całymi dniami czytałam "Pchłę Szachrajkę" Brzechwy.  Co zabawne, sięgam po nią nawet teraz i znam ją prawie na pamięć.

Są książki w moim życiu, które zapadły mi głęboko w pamięć i wyryły w niej trwały ślad. Do pewnych z nich czasem wracam, chociażby myślami.

"Alicja w Krainie Czarów" oraz "Alicja Po Drugiej Stronie Lustra"
 Lewis Carroll

Te dwie książki kojarzyć będą mi się zawsze z dzieciństwem, uwielbiam je za swoją uniwersalność, czyli są to książki dla każdego i w każdym wieku. Ponadto dostałam je w prezencie od mamy jako chyba sześciolatka. Niestety, gdzieś się zapodziały. :(

"Ania z Zielonego Wzgórza" i cała reszta jej przygód
Lucy Maud Montgomery
 

Tego rudzielca chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Książki te kojarzą mi się z dzieciństwem, są dla mnie w pewien sposób wyjątkowe. Potrafiłam zamknąć się w pokoju na cały dzień i czytać książki o przygodach Ani. Bardzo miło to wspominam.

Książki ze świata Zapomnianych Krain


Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam to Universum fantasy. Książki z tego świata są ze mną odkąd pamiętam, już jako dziesięcioletnia dziewczynka je czytałam. Poza tym gram w mnóstwo gier opartych właśnie o ten świat (m. in. Baldur's Gate, Neverwinter Nights...). Chciałabym, aby wydali jeszcze jakaś grę z Zapomnianych Krain. ;)

"Pchła Szachrajka" Jan Brzechwa


Tak, wiem, że jest to wierszyk, niemniej jednak, ja mam go w postaci książki. Jest bardzo pouczający. Całą moją fascynację tym utworem opisałam na początku, więc sobie tutaj podaruję. :)

A czy Wy macie takie książki, które moglibyście nazwać książkami życia?

sobota, 8 lutego 2014

Bajkowa Sobota: Strażnicy Marzeń


Nazywam się Jack Mróz. Skąd to wiem? Księżyc mi powiedział...

Głównymi bohaterami bajki są właśnie Strażnicy Marzeń, czyli North (Święty Mikołaj), Zębowa Wróżka, Piaskowy Ludek oraz Zając Wielkanocny. Co z tym wszystkim ma wspólnego ten białowłosy chłopiec z rozwichrzoną czupryną?


A no właśnie. Zły Mrok pragnie pozbawić dzieci marzeń, a ich sny przemienia w okropne koszmary. W związku z tym do grupki strażników dołącza wybrany przez księżyc Jack Mróz. Z początku opiera się temu, jednak zgadza się w ostateczności, gdyż pragnie znaleźć swoje miejsce. 


Wbrew wszystkiemu Mrok i Jack Mróz mają ze sobą wiele wspólnego. Oboje pragną akceptacji, jednak ich metody diametralnie się różnią. Jack wybiera w tym celu sposób "na zabawę". Dzieciaki otrzymują od niego góry lodu i śniegu, natomiast Mrok... Jak samo jego imię wskazuje, chce wzbudzić strach.


Przyznam się szczerze, że broniłam się przed obejrzeniem tej bajki. Gdy widziałam zwiastun, jakoś mnie to nie urzekło, więc podchodziłam do tej bajki z dystansem. Mile się rozczarowałam. Znajdziemy tutaj chyba wszystko czego oczekuje się od takiej produkcji. Humorystyczna, z plejadą świetnych postaci i co najważniejsze, poruszająca trudny temat, jakim jest poszukiwanie akceptacji. Pokazuje, że nie tylko cel jest ważny, ale także sposób jego osiągnięcia. Myślę, że każdy będzie się dobrze bawił przy tej bajce, zarówno dzieci, jak i dorośli.


OCENA: 5/6

niedziela, 2 lutego 2014

Dariusz Domagalski- "Cherem"

Tytuł: Cherem
Autor: Dariusz Domagalski
Wydawnictwo: Fabryka Słów, Lublin 2011
Strony: 328

Andrzej Domagalski, oficer ABW do spraw walki z sektami religijnymi przybywa do Gdańska w sprawie kontenera z dość niezwykłą zawartością. Znalazły się starożytne przedmioty, tabliczki z napisami, które potrafi rozszyfrować jedynie prawdziwy archeolog. W międzyczasie giną ludzie. Obrażenia na ich ciele świadczą o konfrontacji z dzikim zwierzęciem, ale jak jest w rzeczywistości? Co z tym wszystkim ma wspólnego mafia?

Zacznę może od okładki. Jest genialna, na obrazku nie widać niestety wszystkich szczegółów. Gdy podstawimy ją pod światło widać błyszczące symbole i napisy, bardzo mi się ten pomysł spodobał. Kolejne są opisy książki, głoszące nam wszech i wobec, że "wstrząśnie Twoją opinią o chrześcijaństwie" oraz że gdyby istniał nadal spis ksiąg zakazanych Cherem na pewno by się tam znalazł. No cóż, ja mam w tej sprawie trochę odmienne zdanie.  
Fabuła nie jest specjalnie skomplikowana, oficer ABW prowadzi śledztwo, odkrywa co raz to mroczniejsze szczegóły, we wszystko jest wplątana mafia, wielkie tajemnice, starożytne teksty, które traktują o podstawach religii... Myślę jednak, że ten pomysł miał potencjał, który niestety został zmarnowany.
Bardzo mnie denerwowało to, ze autor przedstawiał nam postacie, które nic nie wnosiły do powieści, opisywał nam ich życie, w sumie nie wiem w jakim celu. Większość książki była bowiem opisem życia poszczególnych bohaterów, a tak naprawdę niewiele się działo. Potrafił powtórzyć jedno i to samo w przeciągu całej powieści po parę razy, co tylko wywoływało frustrację. W pewnych momentach orientowałam się, że nawet nie czytam, tylko omiatam strony wzrokiem, byleby przejść dalej.
Styl oraz fabuła książki bardzo przypominały mi Grahama Mastertona, nie uważam jednak tego za coś złego, w końcu czytam jego książki niemal nałogowo. Pozycji pana Domagalskiego jednakże nie polecam. Naprawdę wypada słabo...


OCENA: 2/6

Książka przeczytana w ramach wyzwania:

http://pasjonatkaksiazek.blogspot.com/p/2014.html


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...