Seria: Saga o Wiedźminie
Tytuł: Ostatnie Życzenie
Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo: SuperNOWA, Warszawa 2001
Strony: 288
Po prawie tygodniowej nieobecności w blogosferze, wracam do Was z opinią na temat zbioru opowiadań pana Sapkowskiego o Wiedźminie. Jak się mogę usprawiedliwić? Cóż, utknęłam gdzieś pomiędzy Mniejszym Złem, a Głosem Rozsądku i ciężko było mi ruszyć naprzód. Dlaczegóż w takim razie sięgnęłam po tą pozycję? Ano, ponieważ zaczęłam grać w grę Wiedźmin i chciałam uzupełnić braki.
W Ostatni, Życzeniu mamy trzynaście opowiadań. O Wiedźminie, Geralcie z Rivii. A to pan Wiedźmin ląduje w łóżku z Dzierzbą, panienką dowodząca siedmioma zbirami, albo trafia na dwór potwora, który tak naprawdę potworem nie jest. Sama Calanthe (tak, tak, babka Ciri), zaprasza słynnego łowcę potworów na przyjęcie zaręczynowe swej córki Pavetty... Sławny Geralt nie szuka kłopotów, to one znajdują jego.
Wiedźmina zna większość fanów polskiej fantastyki, a już na pewno wszyscy o nim słyszeli. Ja także. Zaczęłam swoją przygodę z książką pt. Krew Elfów. Byłam zdziwiona, gdy okazało się, że zaczęłam czytać serię od środka. Lektura Ostatniego Życzenia wyjaśniła mi wiele faktów, których nie rozumiałam podczas czytania Krwi Elfów, ale...
No właśnie, jest to jedno ale. Książkę czytało mi się ciężko. Naprawdę miałam ochotę już rzucić ją na półkę, ale nienawidzę nie kończyć tego, co zaczęłam. Zdarza mi się to niebywale rzadko. Warsztat Sapkowskiego jest genialny, to trzeba mu przyznać, jednak byłoby znacznie lepiej, gdyby autor zastosował się do zasady: mniej gadania, więcej akcji! Jest całkowicie przegadana. Nie lubię, kiedy w książce tylko rozmawiają... gdybym chciała taką przeczytać, sięgnęłabym po dramat. Humoru to mi zdecydowanie tutaj brakowało. Owszem, zdarzały się lekkie przejawy zabawnych scenek, ale było ich o wiele za mało. Najbardziej podobało mi się opowiadanie o "diabole", przy którym płakałam ze śmiechu, ale jak się okazało, tylko do połowy.
Na pewno poruszone są tu tematy egzystencjonalno-filozoficzne. Doszłam do wniosku, że Geralt cierpi na depresję. Problemem dla niego jest przemijanie i to co się z nim dzieje. No cóż, okej, takie tematy też warto poruszać, ale tutaj mi to średnio pasowało. Samej Yennefer nie polubiłam. Mam wrażenie, że jest, przepraszam za wyrażenie, głupią suką. Lubię babeczki, co sobie nie dają w kaszę dmuchać, ale takich wyniosłych, zadufanych w sobie, bezkrytycznie wynoszących się na piedestał, już nie. Jaskier wydał mi się dużym dzieckiem, niedorosłym mężczyzną, ale zapałałam do niego sympatią.
Pan Sapkowski ma tyle fanów, że na pewno wybaczy mi to, że ja do nich nie należę. Z resztą, co Go obchodzi opinia jednej kobiety, przy całym stosie oddanych czytelniczek i czytelników. Saga o Wiedźminie po prostu nie trafia w mój gust, ponadto nie lubię Geralta. Czy sięgnę po kontynuację? Pewnie tak, nie wiem jednak kiedy.