Tytuł: Niepokorna
Autor: S. C. Stephens
Wydawnictwo: Akurat, 2015
Pierwsze wydanie: 2013
Przekład: Joanna Grabarek
Gatunek: Romans
Strony: 652
Ogromny, całkowicie niespodziewany sukces, jaki odniósł Kellan ze swoim
zespołem, wbrew pozorom sprawia nie tylko radość, lecz także problemy.
Kiera i Kellan muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ich miłość
przetrwa trudną próbę, jaką jest życie w blasku fleszy i w centrum
zainteresowania fanów, a zwłaszcza fanek. W dążeniu do szczęścia
przyjdzie im zmierzyć się z ludzką podłością, chciwością i
nieuczciwością. Światem rozrywki rządzi tylko jedno prawo – prawo zysku.
Czy oznacza to konieczność rezygnacji z ideałów i szlachetnych celów?
Czy dwoje młodych ludzi będzie musiało złożyć łączące ich uczucie na
ołtarzu bezwzględnego show-businessu?
opis z okładki
Nie jestem romantyczką. Nie robią na mnie wrażenia łzawe historyjki, okraszone dużą ilością słodyczy. Nie oznacza to też, że unikam romansów, wręcz przeciwnie. Lubię, kiedy historia zawiera wątki miłosne, ale tylko takie, które są poprowadzone dobrze, takie które są dojrzałe. Taką książką, niestety, na pewno nie jest Niepokorna, która mnie całkowicie rozczarowała. Ilość wylewającego się z każdej strony cukru doprowadzała mnie do ataku hiperglikemii i byłam niemalże pewna, że jeszcze jedno słowo "cudowny" i "seksowny", a zwrócę wszystko, co jadłam przez tydzień. Na szczęście obyło się bez wymiotów, a skończyło się na lekkim niesmaku.
Myślę, że historia Kiery i Kellana powinna zakończyć się na Bezmyślnej. Z perspektywy czasu, mimo iż pierwszy tom cyklu nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia, dochodzę do wniosku, że był on najciekawszym. Był najbardziej emocjonującym, uczucia tych dwojga atakowały czytelnika, Kellan i Kiera byli pełni pasji. W Niepokornej właściwie nie było zbyt ciekawej historii, nie było emocjonujących momentów, nie działo się prawie nic ciekawego. Problemy, które stworzyła autorka były dla mnie sztuczne i naciągane, a Kiera i Kellan jakby wyjęci z bajek Disneya.
Kellan stał się w końcu gwiazda rocka, cóż, było to do przewidzenia. Każda kobieta nadal pragnęła go mieć, bo jest on w końcu najprzystojniejszym mężczyzną na świecie, a potulna Kiera przestała się o to denerwować. W końcu była dumna z tego, że jej cudowny mężczyzna wzbudza takie zainteresowanie. Tak bardzo, że aż usunęła się w cień i, mimo tego, że była główną bohaterką oraz narratorką powieści, stała się zwykłym tłem dla całej historii. Tak bardzo próbowała udowodnić, że nie jest nikim specjalnym, że w końcu jej się to udało i stała się po prostu nijaka. Równie dobrze cała historia mogła być o Blagierach, gdyż to i tak oni byli ustawieni na świeczniku.
Relacje Kellana i Kiery opierały się głównie na seksie. Nie było tutaj za wiele sytuacji, w których mogli udowodnić swoją miłość, bowiem fabuła powieści na to nie pozwalała. Głównym wątek opierał się na tym, że seksowna piosenkarka Sienna Sexton stworzyła wokół Kellana i siebie szum. Zrobiła to w najprostszy możliwy sposób - udawała, że seksowny gwiazdor rocka i ona są parą. A Kiera potulnie się na to zgadzała. Fabuła tej książki była po prostu tak infantylna i głupia, że byłam gotowa odłożyć powieść w kąt i nigdy więcej do niej nie wrócić, ale zaparłam się w sobie i brnęłam dalej. Opisy miłosnych igraszek Kiery i Kellana w pewnym momencie zaczęły budzić mój niesmak. Ileż razy można opisywać coś dokładnie tak samo? Najwyraźniej dużo. Zbyt dużo jak na mój gust. Poza tym, główna bohaterka nadal rumieniła się przy każdym słowie na "s", co było po prostu irracjonalne, bo nie miała problemu kochać się ze swoim "mężem" w autokarze pełnym rockmanów. Irytowało mnie ponadto podkreślanie na każdym kroku, że Kiera i Kellan są małżeństwem, jakby to miało największe znaczenie w ich relacji. Co do stylu powieści również mam wiele do zarzucenia. Język był zbyt prosty, jakby książkę pisała bardzo niedoświadczona osoba.
Wbrew pozorom książka ta nie była pozbawiona zalet. Na pewno dużym plusem jest to, że powieść czyta się niezwykle szybko. Jest idealną pozycją po męczącym dniu, kiedy ktoś nie może się skupić na ambitnych powieściach. Ponadto cała plejada pobocznych postaci, o wiele ciekawszych, niż główni bohaterowie, jest sporym smaczkiem. Z wypiekami na policzkach śledziłam losy relacji Anny, siostry Kiery i gitarzysty, Griffina. Podsumowując, nie ma takiej możliwości, bym kiedykolwiek wróciła do tej powieści. Bardziej mnie zmęczyła, niż sprawiła, że czułam się usatysfakcjonowana lekturą. A szkoda, bo książka miała potencjał.