niedziela, 6 kwietnia 2014

Peter V. Brett "Pustynna Włócznia"


Tytuł: Pustynna Włócznia
Autor: Peter V. Brett
Wydawnictwo: Fabryka Słów, Lublin 2011
Przekład: Marcin Mortka

Strony: 1172
UWAGA! W recenzji mogą znajdować się SPOJLERY, więc jeśli nie czytałeś/aś "Malowanego Człowieka" czytasz ją na własna odpowiedzialność.

Krasjanie przygotowują się do Wojny W Blasku Dnia, chcą podbić Zielone Krainy, aby zdobyć wojowników do Sharak Ka, wojny z demonami. Mieszkańcy Thessy muszą nauczyć się walczyć z Otchłańcami, ale i bronić się przed najeźdźcami z pustyni.

Wiecie co? Nie ma chyba nic bardziej rozczarowującego, gdy czyta się pierwszy tom powieści i okazuje się on świetny, a gdy sięga się z nadzieją po drugi okazuje się, że to jest kupa... i tutaj nie użyję niecenzuralnego słowa, a powinnam. Malowanego Człowieka przeczytałam jednym tchem. Myślę, że tą powieścią pan Brett tchnął nieco świeżości w literaturę fantasy. Była napisana świetnym językiem, a każda literkę pochłaniało się zachłannie nie mogąc się doczekać, aby przeczytać następny rozdział. Nie miałam wyjścia, nie mogłam przejść obojętnie obok Pustynnej Włóczni.

Zacznę może od samego początku, chociaż jest to dla mnie trudne, ponieważ jestem wściekła na autora. Po prostu wściekła w taki sposób, że chyba bym mu rzuciła jego własną książką w twarz. Pamiętacie Jardira? Tego samego, który pragnął zostać Wybawicielem i przez to postanowił zabić Arlena. Cóż, miałam nadzieję, że więcej o tym pomiocie szczyn wielbłąda nie przeczytam, a tu niespodzianka! Prawie 400 stron jest poświęcone nikomu innemu, jak temu zakichanemu zdrajcy! Poznajemy tutaj jego dzieje życiowe, jak przechodził swoje szkolenie, poznał Ineverę (swoją małżonkę, która była pustynnym odpowiednikiem Zielarki) oraz ogłosił się Wybawicielem. Niemalże rzuciłam o ścianę tą książką, bo jaki to miało cel? Moim zdaniem tylko po to, żebyśmy polubili tego... tego kogoś, albo po prostu pisanie co mu ślina na język przyniosła. Po drugie, zwyczaje Krasjan doprowadzały mnie do szału, jednak jestem to w stanie wybaczyć, w końcu to tylko książka. Niemniej jednak przez tą część powieści zanudziłam się jak mops błagając, abym przetrwała te męki.

Następnie wróciliśmy do Arlena, Rojera i Leeshy. Ach no tak, zapomniałabym, że autor na siłę wcisnął jeszcze Rennę. Pamiętacie ją? To ta sama, która została przyrzeczona Naznaczonemu, gdy ten miał ledwie jedenaście lat. Po co to? Ta postać kompletnie tutaj nie pasowała, do tego była taka bez sensu, taka sztuczna... Wciśnięta na siłę, jakby autor nie miał pomysłu na dalszą część. Arlen stał się też jakiś dziwny. Kompletnie brakowało mi tego silnego faceta, takiego oschłego, walczącego o swoją sprawę. Kolejna sprawa- Leesha. Przecież ta dziewczyna była taka zaradna, taka silna, a przeistoczyła się w prawie trzydziestoletnią trzpiotkę. Do tego zrobiła się naiwna i wystarczyło, że jakiś przystojny pan powie parę komplementów a już zamierzała podwijać spódnicę. No nie powiem, żeby jej do tego nie namawiała każda napotkana kobieta, ale wyglądało to tak, jakby zupełnie się wyrzekła swoich przekonań. A mój ukochany Rojer, mimo tego, że miał już osiemnaście lat nadal był małym chłopczykiem.

Fabuła zapowiadała się świetnie. Przecież trzeba zapobiec wojnie, dostarczyć runy wojenne do każdego, kto tylko tego pragnął, ale autor chyba postanowił poćwiczyć kompletne wodolejstwo. Zamiast zgrabnych opisów, jak w poprzedniej części mamy kwiecisty język godny romansidła. Naprawdę. Jakoś brakło mi tutaj tego czegoś, co miał w sobie Malowany Człowiek. Mam wrażenie, że wiele wątków zostało wepchniętych na silę, bez sensu, jakby autor pisał to pod wpływem jakiś środków odurzających...

No i jest jeszcze jedna rzecz, która mnie wkurza. Mianowicie wydanie książki w dwóch tomach. Na Otchłań! Wystarczyłoby zmniejszyć czcionkę, zmniejszyć marginesy, a do tego zwiększyć format stron i już mamy śliczny, jeden tom. Ale co ja tam wiem...
Może jeszcze skomentuję moją ocenę. Daję 3, ponieważ mimo wszystko dało się tutaj lekko, bo lekko, ale jednak, odczuć klimat poprzedniej części. Ponadto plus za śliczną okładkę oraz piękne ilustracje. (Jestem kobieta, nic nie poradzę na to, że lubię ładne rzeczy :D)

OCENA 3/6

5 komentarzy:

  1. Wydanie powieści w kilku częściach, sagi czy trylogii to nie lada wyzwanie. Bo każda część/tom musi być równie dobra, co poprzednia. Szkoda, że się zawiodłaś na drugim tomie. Tych tytułów nie znam, i raczej wątpię, bym kiedykolwiek po nie sięgnął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Naprawdę mnie rozczarował ten tytuł, mimo że poprzednia część była po prostu świetna. Mam wrażenie, jakby autor zatracił się w swojej, przepraszam za wrażenie, "zajebistości" i chciał przedłużyć jak najbardziej historię. A jak się robi coś na siłę, to potem wychodzi coś takiego.

      Niemniej jednak polecam zapoznać się z tym cyklem i ocenić go według siebie, w końcu każdy ma swój gust. :)

      Usuń
  2. Cały czas mnie kusiła ta powieść, ale dość słabo ją oceniasz, więc się zastanowię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko polecam przeczytać i ocenić według siebie. Być może Tobie spodoba się bardziej niż mnie :)

      Usuń
  3. Nie znam tej serii i raczej się na nią nie skuszę, ponieważ po fantastykę sięgam sporadycznie. A jeśli już się na nią decyduje, to zazwyczaj wybieram pozycje najbardziej chwalone przez recenzentów.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...