Tytuł: Martwe Jezioro
Autor: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Fabryka Słów, Lublin 2011
Strony: 312
Polscy autorzy rzadko goszczą na moich półkach, dlatego pomału to zmieniam. Z panem Mortką do czynienia miałam już wcześniej, a na Martwe Jezioro polowałam już od dawna. W końcu mi się udało. Co do książki miałam wysokie oczekiwania, gdyż Morza Wszeteczne tego autora podniosły poprzeczkę. Poza tym, czyż ta okładka nie jest boska?
Smocze Przekleństwa rzucone lata temu sprawiły, że narody stały się nieszkodliwe, a kult Smoczej Pani roznosi się po świecie. Władający Mocą zostają mordowani, bądź okaleczani, czego dokonują Strażniczki, Smocze Kapłanki. W tym wszystkim mamy Martwe Jezioro. Nie wolno bowiem się udać na jego drugi brzeg. Ci którzy to robili, nie wracali, bądź znajdowano ich truchła. Mads Voorten, weteran wojenny, za nic ma zakazy. Jest zdeterminowany, by osiągnąć swój cel.
Czy rozczarowałam się tą książką? Przyznam się szczerze, że fabuła nie porwała mnie tak, jakbym sobie tego życzyła. Tajemnic tutaj co nie miara. Owszem, lubię tajemnice, ale te tutaj były takie trochę na siłę. Główny bohater, Mads, strasznie przypominał mi Rolanda z Mórz Wszetecznych, a właściwie powinnam powiedzieć, że to Roland był podobny do Madsa, ze względu na to, że Martwe Jezioro było wydane wcześniej. Jest to jednak typ bohatera, który uwielbiam, dlatego wybaczam ten mały grzeszek. Mimo niektórych mankamentów książka mnie nie rozczarowała.
Jeśli lubicie akcję, to jak najbardziej powinniście sięgnąć po tą książkę. Tutaj cały czas się coś dzieje, a to ktoś dostaje obuchem w łeb, a to ktoś walczy na miecze, a to ktoś "rzyga ogniem"... Ciężko było mi streścić fabułę książki, gdyż tak naprawdę wszystko jest ważne. Okładka zachęca nas do przeczytania mówiąc: "jak nigdzie indziej skrzy się humorem". Zgadzam się z tym, ale tylko w połowie. Wybuchów śmiechu nie było, ale lekkie uśmieszki już tak.
Poza Madsem mamy tutaj jeszcze kilku innych bohaterów, jednak zachęcam, do zapoznania się z nimi osobiście, gdyż każdy z nich jest nietuzinkowy i rzeczywiście posiada własną osobowość. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ często w książkach jest tak, że wszystkie postacie są takie same: płaskie i bezbarwne. Na szczęście pan Marcin Mortka dba, by każdy z nich był inny. Najciekawszą jak dla mnie był... kruk. Tak, dobrze przeczytaliście. Prawie każda wymawiana przez niego kwestia sprawiała, że na mojej twarzy gościł uśmiech. A relacja Mads-ptak... przekonajcie się sami.
Martwe Jezioro to lektura lekka i przyjemna. Czyta się ją bardzo szybko. Autora chwalę sobie za to, że rozwijam swoje słownictwo przy jego książkach. Niektórzy twierdzą, że Marcin Mortka nie potrafi sklecać zdań, jednakże ja się z tym ani trochę nie zgadzam. Cóż, każdy ma inny gust, ale narzekanie na to, że jakaś książka jest lekturą rozrywkową moim zdaniem mija się z celem. Takie też są potrzebne, bo przecież przy takich się najlepiej odpoczywa.
Poza Madsem mamy tutaj jeszcze kilku innych bohaterów, jednak zachęcam, do zapoznania się z nimi osobiście, gdyż każdy z nich jest nietuzinkowy i rzeczywiście posiada własną osobowość. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ często w książkach jest tak, że wszystkie postacie są takie same: płaskie i bezbarwne. Na szczęście pan Marcin Mortka dba, by każdy z nich był inny. Najciekawszą jak dla mnie był... kruk. Tak, dobrze przeczytaliście. Prawie każda wymawiana przez niego kwestia sprawiała, że na mojej twarzy gościł uśmiech. A relacja Mads-ptak... przekonajcie się sami.
Martwe Jezioro to lektura lekka i przyjemna. Czyta się ją bardzo szybko. Autora chwalę sobie za to, że rozwijam swoje słownictwo przy jego książkach. Niektórzy twierdzą, że Marcin Mortka nie potrafi sklecać zdań, jednakże ja się z tym ani trochę nie zgadzam. Cóż, każdy ma inny gust, ale narzekanie na to, że jakaś książka jest lekturą rozrywkową moim zdaniem mija się z celem. Takie też są potrzebne, bo przecież przy takich się najlepiej odpoczywa.
OCENA: 4+/6
Cenię sobie dynamiczną akcję, gdy stale coś się dzieje. Myślę więc, że ta książka trafiłaby w mój gust.
OdpowiedzUsuńOsobiście bardzo lubię naszą rodzimą literaturę i staram się po nią sięgać jak najczęściej. Powyższą książkę akurat mam w swoich zbiorach, lecz jeszcze jej nie czytałam, bo ciągle brak mi czasu. Niemniej jednak zamierzam kiedyś, w wolnej chwili zajarzyć do niej.
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam w błyskawicznym tempie, także zachęcam do przeczytania. :)
UsuńZ Polskiej literatury najbardziej sobie cenię właśnie fantastykę, ale na pana Mortka jeszcze nie trafiłam. Koniecznie muszę to więc naprawić! Dzięki za polecenie tej książki, bo sama bym jej pewnie nie znalazła ;)
OdpowiedzUsuńJa Pana Mortkę odkryłam przypadkiem i od tej pory mam fisia na punkcie Jego książek :D
UsuńTytuł warty zapamiętania :)
OdpowiedzUsuńSmocze Przekleństwa, Smocza Pani... zapowiada się smoczo. ;)
OdpowiedzUsuń"Najciekawszą jak dla mnie był... kruk. Tak, dobrze przeczytaliście. Prawie każda wymawiana przez niego kwestia sprawiała, że na mojej twarzy gościł uśmiech." - W takim razie koniecznie zagraj (jeśli jeszcze nie grałaś) w Najdłuższą Podróż, główna bohaterka ma tam podobnego kruka za towarzysza. :)
Nie grałam, ale miałam zamiar, z tym, że całkiem o tej grze zapomniałam! Dzięki za przypomnienie. ;)
UsuńLubię książki polskich autorów, ale po fantastykę sięgam bardzo rzadko. Choć przyznaję, że mnie zaciekawiłaś - może się skuszę :))
OdpowiedzUsuńJa fantastykę kocham pod każda postacią- gry, filmy i książki. Polecam tą książkę, gdyż jest to fantasy w nienachalnym wydaniu. ;)
UsuńNie czytałam "Mórz Wszetecznych", ale zakochałam się w prozie pana Mortki po lekturze "Miasteczka Nonstead" - w horrorze sprawdził się... zabawnie. ;) "Martwe jezioro" chciałam przeczytać już od dłuższego czasu, a Twoja recenzja mimo wszystko mnie dodatkowo zachęciła.
OdpowiedzUsuń