Tytuł: Czarownice z Walwyk
Autor: Norah Lofts "Czarownice z Walwyk"
Wydawnictwo: Buchmann, Warszawa 2011 (oryginalnie wydanie 1960)
Przekład: Łukasz Głowacki
Strony: 320
Panna Mayfield jest starą panna i nauczycielką. Przez wiele lat pracowała w Afryce, jednak musiała zakończyć swój pobyt, gdyż przeszła załamanie nerwowe. Szczęśliwie dostaje posadę w małej wsi- Walwyk. Wszystko idzie dobrze, jednak zaczynają dziać się dziwaczne rzeczy...
Książka ta ma bardzo ciekawa, przykuwającą wzrok okładkę. Jak już wspominałam w poprzednim poście, jestem łasa na takie obrazki. Szybko złapałam powieść w dłonie, a po przeczytaniu opisu z tyłu... no cóż, stałam się posiadaczką własnego egzemplarza. Czy żałuję wydanych pieniędzy? Zdecydowanie nie. Muszę przyznać, że akcja na początku jest dość toporna. W pewnym momencie byłam już skłonna ją odłożyć na półkę i nigdy więcej nie wracać, ale ziewając kilka razy, przebrnęłam przez najgorsze. Później było już co raz lepiej.
Panna Mayfield, główna bohaterka powieści, jest bardzo nieśmiała, uboga i wydaje się być osobą łatwo dającą się zastraszyć. Mimo to jest dociekliwa i dba o swoich uczniów, wiec kiedy dostaje informacje, że babcia jednej z dziewczynek znęca się nad swoją wnuczką, reaguje niemal natychmiast. Oczywiście wywołuje to lawinę dziwnych zdarzeń, a atmosfera we wsi staje się co raz gęstsza. W pewnym momencie obserwujemy przemianę tej nieśmiałej kobieciny w taką samą konspiratorkę jak reszta mieszkańców. Autorka więc postanowiła nam pokazać prawdziwość przysłowia "jeśli wlazłeś między wrony musisz krakać tak jak one". Historia nie była jakaś wyszukana. Od samego początku jesteśmy wtajemniczeni w to, że uprawiane są czary, jednak kiedy główna bohaterka próbuje to udowodnić, wówczas wszyscy wszystkiemu zaprzeczają i stukają się w głowę.
Książkę czytało mi się przyjemnie. Tak jak już wspominałam, na samym początku było ciężko. Styl autorki mnie nudził, ale potrafiła utrzymać atmosferę tajemniczości. Mimo iż jest to literatura grozy, nie dało się tutaj odczuć jakiegoś rodzaju napięcia. Bardziej kierowała mną ciekawość, jak to wszystko się dalej rozwinie.
Przyznam się szczerze, że nie jest to dzieło wybitne, ale spędziłam z tą książką kilka przyjemnych godzin. Podejrzewam jednak, że nie przypadnie ona każdemu do gustu ze względu na opisy, które mnie osobiście nużyły. Naprawdę nie potrzebuję wiedzieć, jakie kwiaty rosły wokół domu, a o wymienionych w książce czasami nawet nie słyszałam...
OCENA: 4/6
Ja lubię czasem przeczytać powieść mniej ambitną i miło spędzić przy niej czas
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce i w sumie tematyka niezbyt mnie interesuje...
OdpowiedzUsuńOkładka ciekawa i być może właśnie dlatego zwróciłabym na nią uwagę, chociaż za takimi książkami nie przepadam to od czasu do czasu daje im szansę.
OdpowiedzUsuń