Autor: Danielle Steel
Wydawnictwo: Amber, Warszawa 1999
Cassie O'Malley od dziecka wychowuje się wśród samolotów, gdyż jej ojciec w 1919 roku otworzył firmę przewozową. Największym marzeniem dorastającej dziewczyny jest właśnie latanie. Problem tkwi w tym, że ojciec uważa, iż kobieta powinna siedzieć w domu. Współpracownik, a zarazem przyjaciel głowy rodziny O'Malley Nick Gavin rozumie jednak zamiłowanie Cassie do latania i postanawia pomóc spełnić jej marzenie. W pewnym momencie łącząca ich przyjaźń przeradza się w coś więcej, ale wybucha wojna i ich drogi się rozchodzą...
Danielle Steel to jedna z najbardziej poczytnych autorek literatury kobiecej. Pozwala odprężyć się zapracowanym paniom, przenieść się na chwilę do innego świata, pozwolić uwierzyć w romantyczną miłość.
W tej pozycji również mamy do czynienia z piękną miłością, aczkolwiek bardzo trudną, gdyż uczucie łączy tutaj ludzi z dwóch rożnych pokoleń, co więcej, Nick Gavin to zaufany przyjaciel ojca Cassie.
Podoba mi się fakt, że historia ta rozwija się powoli. Nie ma od razu "Łał, jesteśmy zakochani. Chodźmy do łóżka!". Mężczyzna próbuje wyprzeć się tego uczucia, walczyć z nim, a Cassie długo schodzi, zanim zdaje sobie sprawę z tego, co tak naprawdę czuje. Gdy już to do niej dociera walczy o to uczucie. Ich losy schodzą się i rozchodzą, co jest w równym stopniu irytujące jak i intrygujące. Na pewno spodziewałam się innego zakończenia, jednak miło się rozczarowałam.
Nie podobało mi się natomiast powtarzanie w kółko jednego zdania tylko w innej formie. Brzmiało to mniej więcej tak "Cassie Kocha Nicka, Nick kocha Cassie, ale nie mogą ze sobą być." Postać Nick'a Gavina też średnio przypadła mi do gustu, gdyż zachowywał się jak pies ogrodnika: ja ją kocham, nie mogę z nią być, ale inni też nie mogą. Mimo to, jest to miły sposób na oderwanie się od codziennego życia i miłą lekturę przed snem.
Jeżeli chodzi o Danielle Steel, to jakoś nie mogę się do niej przekonać. Nie porywają mnie okładki, które w moim przypadku mają duży wpływ na to, czy przeczytam daną książkę. Do rzeczy. Mam w domu kilka jej książek i może faktycznie zacznę się nimi interesować .dziękuję za recenzję i zapraszam oczywiście do mnie :)
OdpowiedzUsuń