Autor: Noel Randon
Wydawnictwo: Literackie, Kraków 1989
Podczas przyjęcia u znanego pisarza ginie broszka jego żony, brylantowa błyskotka, która jej sprezentował. Pierwszą osobą, która zostaje o to oskarżona jest przyjaciel z dawnych lat. Po kilku dniach sam pisarz, Karol Dumoulin, zostaje zamordowany. Śledztwo przeprowadza inspektor Randot, a pomaga mu reżyser, który chciał, aby denat napisał scenariusz do jego nowego filmu. Podejrzanych jest cały krąg: żona, wychowanka, przyjaciel rodziny, a może po prostu były to rozgrywki polityczne między dwoma ugrupowaniami?
Z powodu mojego postanowienia, że przeczytam wszystkie książki (oczywiście te, które mnie zainteresują), leżące na mojej półce sięgnęłam po Dwie rurki z kremem. Dlaczego? Opis z tyłu książki od razu powiedział mi, że będzie to interesujący kryminał. I owszem, był. Autor wprowadza nie lada zamęt. Nie da się od samego początku powiedzieć, kto jest sprawcą tej zbrodni. Dopiero w trakcie czytania pomału eliminuje podejrzanych (a są nimi niemal wszyscy w miasteczku). Powieść napisana jest lekko. Po ilości horrorów i książek fantasy, które ostatnimi czasy przeczytałam, była dla mnie miłą odskocznią. Podobały mi się ponadto opisy życia w małym miasteczku. Zakończenie okazało się być dużym zaskoczeniem i na pewno nie spodziewałabym się tego, jak sprawy się potoczą. Wtedy także wyjaśnił się ten intrygujący tytuł książki.
małomiasteczkowość od lat jest dla mnie fascynująca i właśnie za jej wiernie odwzorowywanie, cenię tak bardzo skandynawskie kryminały.
OdpowiedzUsuń