piątek, 16 maja 2014

Maciej Słomczyński "Śmierć mówi w moim imieniu"

Tytuł: Śmierć mówi w moim imieniu
Autor: Joe Alex (Maciej Słomczyński)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980
Strony: 152


Moja domowa biblioteczka pęka w szwach, dlatego też uwielbiam w niej grzebać. Książki te mają swój czar. Dlaczego? Ano, większość z nich to lektury zakupione jeszcze przez moją mamę, książki mojego taty. Może jestem dziwna, ale uwielbiam zapach takich starych, zakurzonych stron. Śmierć mówi w moim imieniu zwróciła moją uwagę już dawno, leżała sobie na półce kusząc swoją okładką. Nie, nie dlatego, że jest ładna, a wręcz przeciwnie. Jest po prostu okropna. Czy coś, co jest okraszone czymś tak paskudnym może być ciekawe?

Joe Alex, autor kryminałów i detektyw-amator wraz z przyjacielem policjantem Scotland Yardu Benem Parkerem oraz panią archeolog Karoliną wybrali się do teatru na sztukę Krzesła Eugène Ionesco. Po skończonym przedstawieniu okazuje się, że aktor grający rolę Starego został zamordowany. Znaleziono go leżącego na kozetce w swojej garderobie z wbitym w pierś sztyletem. Rękojeść narzędzia zbrodni ozdobiona została napisem Pamiętaj, że masz przyjaciela... Okazuje się, że Stefan Vincy nie należał do łatwych ludzi. Alex i Parker mają przed sobą trudny orzech do zgryzienia...

Książka ta jest krótka. Te 152 strony powinnam przeczytać w jeden wieczór. No, ale cóż, nie stało się tak. Przyznam się szczerze, że ten kryminał czytało mi się ciężko. Pierwsze co uderzyło mnie w oczy, to to, że powieściopisarz jest lepszy w rozwiązywaniu zagadki kryminalnej, niż doświadczony policjant. Być może właśnie dlatego po kilku stronach odkładałam ją na bok. Po drugie mam wrażenie, że autor na siłę próbował utrzymać klimat tajemniczości, gdyż Joe Alex ciągle powtarzał, że podejrzewa, kto jest zabójcą, ale nie powie. Jak dziecko w przedszkolu...

Na pewno dużym plusem jest fakt, ze zakończenie było dla mnie zaskoczeniem, a ten, kogo cały czas obstawiałam okazał się niewinny. Dodatkowo autor wszystko logicznie wytłumaczył, jak, co i dlaczego, jak doszedł do tego, kto jest winowajcą. Niestety jednak muszę powiedzieć, że zrobił to w taki sposób, że przy czytaniu zamykały mi się oczy (chociaż to akurat mogę zrzucić na karby wstrętnej pogody, przez którą ciągle śpię), a niektóre zdania musiałam czytać po trzy razy, żeby je zapamiętać. Jeżeli chodzi o zdania, to poprzestawiałabym w niektórych szyk, bo czasami ciężko było je zrozumieć. 

Wydaje mi się, że jest to jedna z tych książek, które jednym się spodobają, drugim nie. Chociaż kryminał jest króciutki jest o wiele cięższy, niż np. książki Aghaty Christie. Pobudza szare komórki, ale moim skromnym zdaniem to nie wszystko, by powieść była dobra. Ta jest co najwyżej przeciętna.

OCENA: 3/6

10 komentarzy:

  1. Czasem dobrze jest dla odmiany sięgnąć po coś starszego:) Joe Alexa jeszcze nic nie czytałam, ale mam w planach, chociaż Twoja średnio pochlebna opinia raczej nie przyspieszy sięgnięcia po jego kryminały;)
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdopodobnie nigdy nie sięgnąłbym po tą książkę, raczej skupiam się na wydawnictwach, które pojawiły się na rynku wciągu kilku ostatnich lat, więc podziwiam Cię, że masz czas na szperanie i szukanie czegoś starego, nawet jeśli robisz to w domowej biblioteczce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdecydowanie wolę "starocie". Na nowościach niejednokrotnie się zawiodłam (ale zdarzało się też odwrotnie, z tym, że o wiele rzadziej ;). Wydaje mi się, że kiedyś wydawcy o wiele bardziej selekcjonowali to co wydają. :)

      Usuń
    2. Coś w tym jest. Nawet powiem więcej - kiedyś żeby być autorem, trzeba był mieć coś do powiedzenia. Dziś - wystarczy mieć dobrego wydawce. Zdecydowanie za wiele osób rwie się do pisania (tj. pieniędzy (jeśli wiesz co chcę powiedzieć ;))).

      Usuń
    3. Doskonale wiem co masz na myśli. Wiele osób chciałoby pisać zawodowo, jednak niekoniecznie się do tego nadają, a wydawnictwa zamiast to delikatnie im uświadomić... no cóż, wydają chłam. Nawet nie próbują tego jakoś "obrobić". Błędy stylistyczne i ortograficzne są ostatnio na porządku dziennym. Korekta książek leży i kwiczy w negatywnym sensie.

      Usuń
  3. właśnie mam jedną książkę tego Pana i jestem ciekawa jak ja ją odbiorę, bo zbiera różne recenzje...

    OdpowiedzUsuń
  4. A tej książki Alexa nie mam w swoich zbiorach. Muszę koniecznie ją zdobyć, jak będę w antykwariacie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, ja też uwielbiam stare książki. Niektóre mam nawet od babci... takie z okresu tuż po wojnie. :)
    O tej powieści nie słyszałam, ale też raczej po nią nie sięgnę, mimo że zakończenie ma zaskakujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mają w sobie to coś. Nie ma dla mnie piękniejszego zapachu, niż stare książki. :)

      Usuń
  6. Czytałam jakiś czas temu i podobała mi się :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...