Tytuł: Światłocień
Autor: Mariusz Klimek
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza, 2014
Pierwsze wydanie: 2014
Strony: 170
Jurek tej nocy nie zapadł w taki sam sen, jak każdej poprzedniej nocy. Ten sen zaprowadził chłopca na ogromne pustkowie, a jego jedynym towarzyszem jest kot o imieniu Konfucjusz, którego zadaniem jest przeprowadzenie śmiertelnika przez pustynię. A najważniejsze to zdążyć przed zmrokiem, by nie
wpaść w ręce Admirała Zmierzchu…
Bywa tak, że po przeczytaniu jakiejś książki nie potrafimy znaleźć słów, by opisać, jakie wrażenie na nas wywarła. Doznałam właśnie takiego uczucia po lekturze Światłocienia autorstwa Mariusza Klimka. Na niewielkiej ilości stron, autor zawarł wiele treści. W opowieści tej jawa miesza się ze snem, nie wiemy co jest prawdziwe, a co nie, coś jednak sprawiło, że nie potrafiłam się od niej oderwać i zahipnotyzowana brnęłam wgłąb świata wykreowanego przez autora.
Głównym bohaterem Światłocienia jest trzynastoletni Jurek. Budzi się na zalanej żarem pustyni, a jego jedynym towarzyszem jest kot. Okazuje się, że chłopiec musi podążać za Konfucjuszem, aby bezpiecznie przejść do wyjścia, zanim dopadnie go Admirał Zmierzchu. Przyznam się szczerze, że pierwsze strony książki wprowadziły mnie w stan ogłupienia, przez co określałam ją mianem "dziwnej, ale wciągającej", jednak wiedziałam, że fantasmagoryczne tło powieści kryje w sobie coś więcej. Historia ta otoczona jest mgiełką tajemnicy, nutką fantastki i szczyptą subtelnej magii, ponadto czyta się ją niezwykle szybko
Autor wykorzystał tutaj motyw wędrówki. Chłopiec zmierza do celu, zbaczając po drodze z wyznaczonej przez Konfucjusza trasy. Jurek się nie poddaje, jest uparty, pełen nadziei i nawet napominania jego przewodnika nie sprawiają, że się ugnie. Z kolejnymi etapami swej podróży napotyka coraz to nowych przyjaciół, którym pomaga. Każde zadanie, które stoi przed naszymi bohaterami jest przemyślane, a jeśli nawet na samym początku wydawało mi się bez sensu po lekturze całej powieści mogę śmiało powiedzieć, że miało to sens. Zakończenie tej krótkiej historii zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Zupełnie nie spodziewałam się tego, co pan Klimek przygotował.
Nie obyło się jednak bez zgrzytów, bowiem korekta w powieści po prosu leży i kwiczy. Rozumiem, że mogą zdarzyć się literówki, ale to były takie rzeczy, na które każdy czytelnik zwraca uwagę, czyli na przykład brak odstępu między kolejnymi wyrazami. Recenzja jest krótka, gdyż, tak jak już wspominałam wcześniej, nie potrafię słowami opisać tego, jak czuję się po lekturze tej książki. Wywarła na mnie ogromne wrażenie i na pewno będę pamiętać, że "niektóre światła nigdy nie gasną"...
Myślę, że jeśli fabuła jest tak niesamowita, na jaką wygląda, mogłabym przymknąć oko na błędy korektorskie. Zapisuję sobie tytuł, naprawdę się zainteresowałam. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam. Jest to niedługa opowieść, ale warta tego, by poświęcić jej czas ;)
UsuńDziwna książka, tak mi się wydaje po przeczytaniu zarysu fabuły, ale właśnie takie przecież najbardziej pozostają nam w pamięci :)
OdpowiedzUsuńTaka właśnie mi się wydała po pierwszych stronach, jednak właśnie to było w niej takie hipnotyzujące ;)
UsuńNie, ja zdecydowanie odpuszczam. Przyznam, że książki z błędami strasznie mnie wkurzają i treść musi być w takim wypadku naprawdę nadzwyczajna...
OdpowiedzUsuńDużo tracisz, moim zdaniem ;)
UsuńKsiążka jest cudowna. Bardzo prosta, ale jakaż wyrazista i wymowna w swym przekazie. Przyznam, że ja na te błędy totalnie nie zwracałam uwagi... Chyba przez to, że tak pochłonęła mnie jej treść :) Cieszę się, że Ci się podobała i wywarła takie wrażenie :)
OdpowiedzUsuńJa zwróciłam, ale tylko dlatego, że kilka razy się przez nie pogubiłam. Mimo to jestem w stanie to wybaczyć wydawcy, ponieważ dawno nie dostałam takiej wspaniałej historii, tak prostej, jak sama powiedziałaś, a jednocześnie ujmującej. :)
UsuńCoś dla mnie, zdecydowanie. Po Twojej recenzji zaczynam szukać tej książki - nie często mam okazję czytać młodych, zdolnych polskich autorów.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Ja nieczęsto sięgam po twórczość polskich autorów, ale uważam, ze warto dawać szanse tym młodym, z głowami pełnymi genialnych pomysłów ;)
UsuńMyślę że trochę by mi przeszkadzały błędy, ale fabularnie bardzo mnie zainteresowała ta pozycja. Będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńZaciekawiłaś mnie... Sądzę, że mimo błędów i tej nieszczęsnej korekty, wkrótce spróbuję "Światłocienia". :)
OdpowiedzUsuńZapraszam, Shelf of Books :)
Myślę, że się nie zawiedziesz ;)
UsuńPrzyznam, że jestem trochę zdezorientowana, bo trudno mi się zorientować o czym ta powieść w zasadzie jest, ale zaufam ci :) Skoro jest dobra, to postaram się przeczytać :)
OdpowiedzUsuńGdyby napisać O CZYM JEST zepsułoby się niespodziankę ;) Czytaj i delektuj się dezinformacją ;)
UsuńDokładnie to samo chciałam napisać. Ubiegłaś mnie Madziu :D
UsuńDominiko, w tym sęk właśnie, że nie można zdradzić fabuły, gdyż zniszczyłabym Ci całą powieść ;)
Wow, teraz mnie obie nakręciłyście na tę książkę i to bardzo :D
UsuńElu czytam Ci w myślach :D
UsuńDominiko: Zaręczam Ci, że jest to mała polska perełka :)
Na sto procent nie będę mogła zignorować tej książki :)
UsuńBrzmi interesująco, jak wpadnie w moje ręce to chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńSzkoda, że korekta zawiodła. Ale i tak jestem ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuńKiedy historia jest taka, jak w "Światłocieniu" to i kiepską korektę mogę wybaczyć :)
UsuńJejku jak szkoda, że korekta trochę podkopała całą książkę, bo wiadomo, że takie techniczne rzeczy bardzo wpływają na czytanie
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale w tym przypadku można było przymknąć na to oko. Wspomniałam o tej nieszczęsnej korekcie tylko dlatego, by zaznaczyć, ze czytelnicy jednak zwracają na to uwagę :)
UsuńUwielbiam, gdy " jawa miesza się ze snem". Chętnie przeczytam, bardzo lubię fantasy :-)
OdpowiedzUsuńPolecam w takim razie :)
UsuńKsiążka czeka na półce i mam nadzieję, ze się również w niej zatracę :)
OdpowiedzUsuńTo straszne, że korekta potrafi położyć najlepszą książkę...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ta książka to jednak nie do końca moje klimaty.
OdpowiedzUsuńRaczej sobie odpuszczę jej czytanie :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
http://happy1forever.blogspot.com/
nienawidzę błędów w książkach. wiem, że sama robię ich w recenzji dość sporo, ale książka to książka i powinna być dopracowana.
OdpowiedzUsuńa naprawdę szkoda, że została zaniedbana przez korektorów, bo zapowiada się ciekawie :)
Z opisu wynika, że faktycznie jest to dziwna książka, ale mam nadzieję, że w pozytywnym znaczeniu :) Może kiedyś sięgnę jak już wygrzebię się z tego, co mam do przeczytania. Co prawda wiem, że denerwowałyby mnie błędy, bo bardzo nie lubię jak korekta jest zaniedbana i czasami jest to tak strasznie zaniedbane, że niektóre zdania muszę czytać po kilka razy żeby zrozumieć o co chodziło :/
OdpowiedzUsuńKsiążki, które robią na czytelniku takie wrażenie to najlepsze książki! Z ciekawości bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńJa mam często tak, że nie umiem znaleźć słów, żeby coś opisać ;c Ale zaintrygowałaś mnie tą recenzją, kurcze no! :)
OdpowiedzUsuńCo do Christie to zgadzam się, miała chyba słabsze dni przy pisaniu niektórych powieści, ale... miała też naprawdę dobre, więc nie zniechęcam się :D
Jaka ładna okładka... taka tajemnicza, opis zresztą także. :) Po Twojej recenzji książka wydaje mi się jeszcze bardziej zagadkowa. ;) Fajne imię dla kota... takie oryginalne. :D Mam ochotę ją przeczytać :D
OdpowiedzUsuńBłędów musiało być wiele skoro aż tak bardzo rzucały się w oczy, przeszkadza w czytaniu.
OdpowiedzUsuńZ czymś mi się ta historia kojarzy, ale chociaż myślę nad tym już chwilę, to nie mogę sobie przypomnieć z czym :) Ciekawi mnie ta książka - wcześniej o niej nie słyszałam, ale jeżeli takie wrażenie na Tobie zrobiła to może warto się jej przyjrzeć bliżej.
OdpowiedzUsuńTrochę mnie odstrasza ta nieudana polska korekta...
OdpowiedzUsuńNigdy o niej nie słyszałam, ale pierwsze zdanie Twojej recenzji sprawiło, że od razu dodałam tę pozycję do "chcę przeczytać". Mniejsza z korektą, jeśli książka dobra, sama się wybroni :D
OdpowiedzUsuń