Seria: Selekcja, tom I
Tytuł: Rywalki
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar, 2014
Przekład: Małgorzata Kaczarowska
Strony: 336
Kiedyś, z nudów, załączałam MTV, czego teraz nie robię nawet, gdy umieram od nic nie robienia. Leciały tam wszelkiego rodzaju programy, które z muzyką niewiele miały wspólnego. Najbardziej zapamiętałam dwa: Rock of Love oraz Daisy of Love. Były to reality show, w których główna postać szukała miłości. Cóż się tam nie wyrabiało... zazdrość, kłótnie, całowanie, jednym słowem granie na uczuciach i emocjach. Nie sądziłam, że ktoś przeniesie ten pomysł na kartki książki.
Rozpoczęły się Eliminacje, konkurs, w którym książę Maxon spośród 35 kandydatek wyłoni swoją małżonkę. Dla większości z nich jest to szansa na lepsze życie, gdyż są to zwykłe dziewczyny z ludu. Kastowe podziały zanikają w Pałacu, gdzie wszystkie zostają umieszczone. Od tego czasu każda traktowana jest jak księżniczka. Wszystkie dziewczyny cieszą się z szansy danej od losu. Wszystkie, prócz Americi Singer. Dziewczyna jest 5, pochodzi z kasty artystów, ma swojego ukochanego Aspena i nie obchodzi jej możliwość wyjścia za mąż za księcia. Dla rodziny decyduje się jednak wziąć udział w Eliminacjach. Gdy przekracza pałacowe mury w głowie zaczyna jej krążyć myśl, czy na pewno pragnie opuścić wyścig o koronę?
Miałam nie kupować Rywalek. Miałam poczekać, aż przejdzie szał na tą pozycję i dopiero wtedy jej poszukać. Niestety, a może właśnie stety, nie udało się. Książką byłam zauroczona, zanim ją przeczytałam, a wszystko to za sprawą bajecznej okładki, opisu oraz recenzji, które co rusz pojawiały się na Waszych blogach. Spędziłam z tą książką dwa wieczory, a moje odczucia są pozytywne. Nie obyło się jednak bez wad, ale o tym zaraz.
Na początek wspomnę o fabule, która bardzo mnie urzekła. Autorce udało się zaczerpnąć inspirację z tandetnych show, ogłupiających młodych ludzi. Pokazała, że nie każdej dziewczynie chodziło o miłość, niektórym bowiem zależało jedynie na sławie, uwielbieniu i koronie. Świat wykreowany przez Kierę Cass również mi się spodobał. Wszystko dzieje się po Czwartej Wojnie Światowej, w stosunkowo młodym kraju, który nazywa się Illea. O ile się nie mylę, jest to dystopia, a ja pierwszy raz mam do czynienia z takim gatunkiem literatury. Pomysł z kastami społecznymi był strzałem w dziesiątkę. Czyż w końcu na świecie nie ma krajów, w których taki system funkcjonuje? Ponadto ataki rebeliantów na pałac dodają całości smaczku.
America wydała mi się osobą dobrą i uczynną, myślącą przede wszystkim o innych, a dopiero na końcu o sobie. Czego mi w niej zabrakło? Takiego pazura, którego pokazała przy pierwszym spotkaniu z Maxonem. Samego księcia polubiłam chyba najbardziej. Jest młody, nieobyty, ale czy nieśmiały? Tego chyba nie potrafię stwierdzić. Na pewno cała ta sytuacja go przerasta, chyba nikt nie lubi być naciskany, zwłaszcza, jeżeli chodzi o uczucia. Poza tym, weźmy pod uwagę też, iż są to jego pierwsze doświadczenia z kobietami. I tak, moim zdaniem, zachowuje się szarmancko. Jeśli chodzi o ukochanego Ami, Aspena, to nie mam o nim kompletnie zdania. Jest zepchnięty na bok książki i, w zasadzie, dochodzę do wniosku, że mogłoby go nawet nie być, bo w pewnym momencie całkiem o nim zapomniałam.
Uważam, że było tutaj za mało akcji. Książka toczy się pomału, nie ma tu jakichś specjalnych zwrotów, ani takiej prawdziwej walki między kobietami o mężczyznę (bądź koronę). Można to zrzucić na karby tego, że całą historię poznajmy z punktu widzenia Americi, która nie wchodzi specjalnie w konflikty. Szkoda też, że zarysowane zostały tylko dwie dziewczyny z trzydziestu pięciu, mianowicie Merlee oraz Celeste. Ta druga jest zdecydowanie czarnym charakterem w powieści. I jeszcze jeden minus, za mało mowy było o świecie, w którym toczy się akcja, mimo to potrafiłam się w nim odnaleźć. Książkę polecam, naprawdę polecam. Jest przyjemna, czyta się ją szybko, jednak jest to raczej historia rozrywkowa, która ma umilić kilka godzin życia. Nie spodziewajcie się fajerwerków, raczej czegoś przyjemnego i rozluźniającego.
Mnie oczarowała ta książka i mam nadzieję, że niebawem się zapoznam z trzecią częścią :)
OdpowiedzUsuńA ja się nieskromnie przyznam, że już jestem w połowie trzeciej części. Jak na razie jest lepsza od swoich poprzedniczek ;)
UsuńTa okładka tak bardzo kusi! Wiem, że książki nie ocenia się po okładce, ale w tym wypadku nie mogę się powstrzymać przed stwierdzeniem, że przeczytałabym tę książkę jedynie ze względu na okładkę ;)
OdpowiedzUsuńJa zachorowałam na ta książkę tylko przez okładkę, kiedy pierwszy raz zobaczyłam ją w empiku. To było jakoś zaraz po jej premierze. Potem doszły recenzje... i popłynęłam. :)
UsuńOczywiście słyszałam o tej pozycji już parokrotnie. Jak na nią trafię w bibliotece to z pewnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZabierałam się za tę powieść ze sporą ilością wątpliwości. Jednak wystarczyło kilka pierwszych stron, aby Kiera Cass mnie oczarowała. :D Przede mną jeszcze tom trzeci, ale już nie mogę się doczekać jego lektury :P
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie to samo! Trzeci tom jest o wiele lepszy od swoich poprzedniczek. ;)
UsuńZastanawia mnie ta książka i ta seria. Stykam się z różnymi recenzjami i sama nie wiem, co o niej myśleć. Chyba muszę przekonać się osobiście.
OdpowiedzUsuńJa, jak do tej pory, słyszałam same pozytywne opinie. Sama też jestem pozytywnie nastawiona do tej serii. :)
UsuńTo taka książka dla "ukrytych księżniczek", które lubią czytać o przyjęciach, księciu i koronie :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam - a dokładnie jestem w trakcie "Jedynej" - spędzając przy lekturze beztrosko czas!
Chyba zdecydowanie jestem taką "ukrytą księżniczką", bo aż mnie zżerała zazdrość, że dziewczyny mogą sobie pochodzić w wytwornych sukniach i pięknych bucikach ;)
UsuńMam tę serię u siebie na półce, ale brak mi czasu, aby się za nią zabrać, niemniej cały czas o niej pamiętam.
OdpowiedzUsuńTą serię czyta się niezwykle szybko ;)
UsuńNadal uważam, że trzeci tom był najlepszy, a pierwszy najgorszy :)
OdpowiedzUsuńJa jestem w trakcie czytania trzeciego i uważam tak samo. Drugi podobał mi się o wiele bardziej, zaczęło robić się ciekawiej, za to w trzecim utonęłam ;)
UsuńMam problem z tą serią (trylogią?), bo jak początkowo bardzo chciałam mieć ją całą u siebie na półce, tak teraz mój ogromny zapał do Eliminacji i całej tej historii jakoś minął. Choć i tak jestem pewna, że jakbym znalazła w bibliotece te książki, to zaraz znalazłyby się wszystkie u mnie w domu:) Będę czekać na kolejne opinie dwóch tomów.:)
OdpowiedzUsuńJuż mogę Ci z czystym sumieniem polecić następne tomy, bo są o wiele lepsze, niż ta część. Jest o wiele więcej akcji i wiele więcej takiego... hmm... nie wiem jak to nazwać. O! Wiem, nie są takie przesłodzone jak ta. :)
UsuńObojętnie jakich recenzji ludzie nie będą pisać, ja i tak nadal będę chciała tą serię przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKolejna osoba, która zaczęła czytać tę serię :). Jednak ostrzegam, że druga część jest o wiele gorsza, bo bohaterka jest niezmiernie wkurzająca z tym swoim : Aspen czy Maxon. Na razie sobie odpuściłam czytanie trzeciej części, ale na pewno wrócę do serii.
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
http://pasion-libros.blogspot.com
Wszystkie chcemy być księżniczkami ;) Dla mnie ta książka była do bólu naiwna i tak naprawdę nie było w niej nic dobrego, ale... ALE wciągała i nie pozwalała mi się oderwać, do tego czarowała boską okładką i miło ją wspominam. I nie żałuję, że kupiłam, a to chyba ważne? ;)
OdpowiedzUsuńCzy to właśnie nie jest dobre, że tak wciągnęła? :)
UsuńUważam, że cała ta seria jest interesująca, do bólu naiwna, może trochę niedopracowana, ale dobra. Czytało mi się ją przyjemnie i przez kilka dni żyłam w wyobraźni jak księżniczka ;)
Tyle o serii słyszę, ale jeszcze nie czytałam....Nie wiem, czy to zmienię :)
OdpowiedzUsuńJa również nie czytałam i nie mogę się jakoś zmusić.
UsuńWidzę, że i Ciebie dopadło ;D ja przeczytałam wszytskie 3 częsci, całkiem fajne, choć nie jakieś super :) mozna miło spedzic czas
OdpowiedzUsuńOkładka kojarzy mi się z baśniami, gdzie bohaterka, księżniczka, rzecz jasna, zostaje zaklęta w łabędzicę. ;) Rywalizacja, walka o koronę/księcia - te tematy, jak widzę, cieszą się ogromną popularnością. :) Swoją drogą, napisałaś u mnie, że "Zdobywam zamek" nie jest pozycją dla ciebie, ale wiesz, występuje tam podobny wątek: zwyczajna dziewczyna (mająca zainteresowania artystyczne) otrzymuje szansę od losu, czyli możliwość małżeństwa z bogatym dziedzicem. Tak tylko piszę. ;)
OdpowiedzUsuńJuż niedługi przeczytam <3
OdpowiedzUsuńPamiętam jak przeczytałam "Rywalki" po raz pierwszy, jeszcze po angielsku i nawet mi się spodobała. Niestety, "Elita" oraz "Jedyna" wszystko zepsuły. Nadzieja w kontynuacji ;)
OdpowiedzUsuńMTV w obecnej formie to chyba jeden z najbardziej ogłupiających programów telewizyjnych ever. Powinna być na niego kategoria wiekowa +18, bo tylko młodzieży wpychają bzdury do głów :p
OdpowiedzUsuńWiem, że to nie na temat książki, ale tej nie czytałem i, prawdę mówiąc, to "trochę" nie moje tereny :D
Jak już pisałam w komentarzu przy recenzji "Elity" - kocham serię Kiery Cass! A Rywalki pochłonęłam w jeden wieczór <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
http://alpakowerecenzje.blogspot.com